Hejka.
Witam się jesiennie. Kochacie tą porę roku? Bo ja tak. Może nie jestem typową jesienierą, ale staram się chociaż trochę celebrować jesień.
Ostatnio więc wybrałam się do parku pozbierać liście i kasztany. Niestety nie było takich jak chciałam. Były malutkie, a ja chciałam bukiet do domu z większych lisci. Ale cóż...trzeba się cieszyć tym co się ma.
Za mną też pierwsze bieganie w tym roku. Zawsze marzyło mi się takie ranne bieganie, ale miałam tysiąc wymówek. Teraz też nie poszło lekko, długo się zmagałam z myślami czy iść biegać. Po pierwsze byłam po pracy na nocnej zmianie, po drugie wstyd robił swoje. Nie wiedziałam w co się ubrać, ale w końcu założyłam stare dresy i jakoś poszło. Długo nie biegałam, bo kondycja słaba. Czasami kiedy już nie wytrzymywałam szlam pieszo. Trochę też wstyd mi było biegnąć, kiedy szedł jakiś człowiek i czułam jego wzrok na sobie. W sumie wyszło 1,5 km w czasie około 13 minut. Radocha po powrocie do domu była ogromną, że wyszłam ze swej strefy komforty i przełamałam swój lęk. Niestety póki co skończyło się na tym jednym bieganiu, na dodatek 4 dni zakwasy w nogach tak mnie męczyły, że nawet nie byłam w stanie wyjść więcej na bieganie.
A co u Was? Ja probuje walczyć ze swoim lenistwem ale póki co słabo mi to idzie. Pierwszy raz od długiego czasu spędzałabym wolne chwilę na spaniu.