poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Mordercze sny i krótki spacer.

Chyba wyśniłam sobie ostatni post. Spałam wczoraj może pół godziny w nocy, by o 4 rano już wstać do pracy. Znów kolejny dzień do d...bo nie mam siły na nic. Chciałam dziś zacząć treningi z Agatą Zając, bo rusza z fajnym wyzwaniem, ale po raz kolejny organizm nie jest na to przygotowany. Do tego nasilający się ból pięty, a było już tak pięknie.
Wracając do snu, który jeszcze teraz mam w swojej głowie, śniło mi się morderstwo. Koszmarny widok, długo nie mogłam dojść do siebie. Wszystko było tak realne, jakbym tam była. Rzadko mi się coś śni, ale jak już to zawsze są to złe sny. Sprawdziłam w senniku co oznacza kiedy byłam świadkiem zabójstwa. Interpretacje są różne. Jedna jednak mnie bardzo zaciekawiła. Czyż nie pisałam o tym właśnie wczoraj?  Może jednak warto wierzyć w sny?

Kiedy we śnie obserwujemy akt morderstwa lub stajemy się jego ofiarą, może to świadczyć o tym, że w prawdziwym życiu zbyt łatwo odpuszczamy i pozwalamy na obumarcie pewnych skrywanych pragnień czy cech. Czasami morderstwo usiłuje nam uświadomić, że zaniedbaliśmy swój rozwój osobisty i nie rozwijamy się tak, jak robiliśmy to kiedyś. Taki sen może też wskazywać na porzucenie swoich ambicji, co może spowodować, że swoje obowiązki będziemy wykonywać niechlujnie – a to przecież może skończyć się nawet utratą pracy. Dlatego też, kiedy przyśni nam się morderstwo, warto przeanalizować swoje życie i własne zachowanie – być może to sygnał, że dzieje się z nami coś niedobrego.

Myślałam, że zacznę dziś dzień z przytupem, z nową energią. Niestety oprócz wzięcia witamin, załatwienia sobie urlopu i zrobieniu obiadu, czyli roladek z tortilli z pastą jajeczną, suszonymi pomidorami i ogórkiem dzień zleciał mi na niczym. Przepis oczywiście pochodzi z kwestii smaku.




Wczoraj przed snem udało mi się jeszcze trochę poczytać "Rebekę" Daphne du Maurier, ale nadal jestem daleko w tyle by ją zakończyć. Byłam też wczoraj z moim P. na małym spacerze, bo wiem że na tygodniu mi się to nie uda. Poza tym pogoda w najbliższych dniach w UK ma być niezbyt ciekawa, zachmurzenia, spadek temperatury i deszcze. 
Starałam się uwiecznić na fotkach nasz spacer z myślą o blogu. Dobrze, że chociaż pisanie jego pomaga mi trochę i motywuje do działania. 



 

niedziela, 26 kwietnia 2020

Czas zacząć żyć.

Witam wszystkich. 
Jak minęła Wam niedziela? U mnie dziś dzień wspomnień, przemyśleń nad tym co było kiedyś, a co jest teraz. Może to ta pogoda wpłynęła tak na mnie, może muzyka którą słucham na Spotify, może widok moich starych zdjęć sprzed dwóch lat. W każdym bądź razie zrobiło mi się dziś jakoś smutno a zarazem poczułam gdzieś głos wewnętrzny, że czas iść dalej naprzód. Zaprzepaściłam to co było dwa lata temu, rozleniwiłam się strasznie, nie ma we mnie ambicji i motywacji, tej którą posiadałam kiedyś. Nie wiem jak ja ogarniałam kiedyś tyle rzeczy naraz i byłam w miarę zadowolona z tego, kim byłam. Gdzieś to wszystko się zgubiło, przepadło. I nie znam powodu tej zmiany, chyba po prostu z dnia na dzień samo przyszło. 
Od paru dni jednak, bo nie tylko dziś, coś we mnie krzyczy, coś we mnie woła "Rusz w końcu tyłek i wstań z tej kanapy, rób coś ze swoim życiem". Niestety nadal są to chwilowe zrywy, bo za chwilę mówię swoim myślom, że jeszcze nie ten czas, nie dziś, dziś nie mam sił. Kiedy już coś we mnie się budzi, za chwilę ze zdwojoną siłą przyciąga do kanapy i mówi "siedź, tak Ci wygodniej, za stara jesteś już na zmiany, przecież wszystko Cię boli, po co udajesz że jeszcze coś potrafisz skoro wiesz, że to Ci się nie uda"? Niestety ten drugi głos wygrywa od dłuższego czasu. 
Chcę jednak przeciwstawić się temu lenistwu, temu marnowaniu dnia, ba...marnowaniu życia. Muszę się jakoś ogarnąć, obudzić z marazmu, snu zimowego. Chcę być szczęśliwym człowiekiem, czerpać życie pełnymi garściami. Chcę wyglądać szczupło, chcę być kobieca, chcę być aktywna fizycznie, chcę podróżować, kochać ludzi, chcę być inteligentna, chcę posiadać wiedzę na wiele tematów, chcę czytać, oglądać, chcę rozwijać swoją pasję...chcę być taka jak kiedyś, a nawet lepsza. Jestem już być może w połowie drogi swego życia, czas więc tą drugą połowę spędzić tak, by mieć co wspominać na łożu śmierci. 
A Wy jesteście zadowoleni z siebie samych? jesteście szczęśliwi? A może ktoś zaczyna razem ze mną walkę o lepsze jutro?


niedziela, 12 kwietnia 2020

Podsumowanie marca a bezsilność.

Hej, dawno mnie tu nie było i mimo że niby więcej mamy czasu przez akcję "zostań w domu" to przyznam się szczerze, że obecna sytuacja na świecie pokonała moją chęć do jakiegokolwiek działania. Jak do tej pory śmieszył mnie ten wirus, tak im bardziej mijały kolejne dni energia minęła i z przerażeniem czytałam wiadomości każdego dnia. Nie jest dobrze, jest źle. Nie podoba mi się takie życie, ograniczenie wolności, zamknięcie w domu, niewiadoma przyszłość itd. Wiem, że nic z tym nie zrobię i że może to potrwać jeszcze bardzo długo, ale dobija mnie już to wszystko i chciałabym żeby w końcu się to skończyło. 
Wielu z Was siedzi teraz w domach i narzeka na nudę. Ja niestety chodzę do pracy, bo jestem w UK tzw. key workerem. I przeraża mnie to, że idąc do pracy widzę takie pustki na ulicach, zero samochodów. Wcale nie jest zabawnie iść o 22.00 pustymi uliczkami, a miasto jakby umarło. Idę z duszą na ramieniu czy coś lub ktoś nie wyskoczy mi z krzaków. I nie podoba mi się to, że ryzykuję swoim zdrowiem, że ludzie w pracy nie przestrzegają zasad zachowania odległości 2 metrów, że nie mogą poczekać kilka sekund więcej by podpisać listę obecności tylko włażą mi na plecy. Ok ponarzekałam sobie, ale tak, mam już pomału tego dość. W tym roku pewnie rodziców w Polsce nie odwiedzę, ale chciałabym chociaż pojechać nad morze czy gdziekolwiek indziej. A nawet nie mogę wyjść do parku, lasu itd. Tak wiem, są gorsze problemy ale mimo wszystko każdy z nas na pewno jest zły, na to co się dzieje dookoła. A najgorsza jest ta niewiadoma co będzie dalej.

No ale koniec tego, czas na podsumowanie marca.

1. Ukończyłam w końcu książkę Apokalipsa wg świętej Marii Patricka Grahama, wynudziłam się przy niej okropnie.


2. Przeczytałam w weekend książkę "Piegowate niebo" Doroty Suwalskiej, całkiem przyjemna lekka lektura na lato.


3. Zaczęłam czytać "Rebekę" Daphne du Maurier i zakochałam się od pierwszych wersów w tej stylistyce.
4. Obejrzałam 11 filmów.
5. Obejrzałam trzy polskie filmy: Kler, 7 uczuć i W lesie dziś nie zaśnie nikt. Z tych wszystkich najbardziej podobał mi się 7 uczuć Marka Koterskiego.
6. Pozostałe 8 filmów to: "Wszystkie jasne miejsca"; "Adopt a Highway"; "Richard Jewell"; "Jak zostać kotem"; "Zaginione dziewczyny" ; "Platforma"; "Po pierwsze przeżyć"; "Lśnienie".


7. Obejrzałam kilka odcinków serialu "Stranger Things". Niestety nadal go nie dokończyłam.
8. Obejrzałam dwa kolejne odcinki serialu "Nasza planeta".
9. Udało mi się pójść chociaż dwa razy na spacer.




10. Piłam (ciut mniej niż w poprzednim miesiącu) koktajl z selera i jarmużu.
11. Upiekłam fit ciasto jabłkowe.
12. Zrobiłam nową potrawę: gulasz z białą fasolą.



13. Nakładałam maseczki na twarz.


14. Zabrałam się za dokończenie mojej maskotki na szydełku i zrobiłam tułów.


15. Zamówiłam plastikowe oczy i flizelinę na eBayu.
16. Zamówiłam maseczki na twarz.
17. Byłam u lekarza z nogą i poradziłam sobie z angielskim.



18. Ćwiczyłam stopę wg zaleceń lekarza.
19. Znalazłam ciekawy kanał na YT - Miss always perfect (lubię oglądać czyjeś idealne życie)
20. Piłam przez tydzień ocet jabłkowy na czczo.



Wiele rzeczy nie znajdzie się tutaj, bo po prostu pewne rzeczy zostaną tylko dla mnie, część zapomniałam zapisać i nie pamiętam co jeszcze robiłam. W skrócie jednak marzec wyglądał tak jak powyżej. Nic szczególnego jak widać. Udało się obejrzeć sporo filmów jak na mnie i odkurzyć swoje hobby  czyli szydełkowanie. A jak tam Wasz marzec?

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia