poniedziałek, 8 listopada 2021

Wracam na 8h

 Hejka, 

Od poniedziałku wracam na zmiany 8-godzinne. Chyba się cieszę. Na pewno dla zdrowia lepiej chodzić częściej do pracy ale mniej godzin, niż męczyć się raz dzien, raz noc po 12 godz. Mam nadzieję, że też będzie więcej czasu na wszystko, bo chciałabym chociaż trochę wrócić do regularnych treningów.

Za dwa tygodnie idę do koleżanki na urodziny. Niby fajnie, bo dawno nie bawiłam się nigdzie, z drugiej strony boję się, bo nie znam rosyjskiego, co kupić na prezent, w co się ubrać itp. Poza tym coś czuję, że alkohol to tam będzie podstawa. 

W środę mam wizytę agencji mieszkaniowej, więc czeka mnie ogarnianie mieszkania. Ogólnie co chwila coś się dzieje, i nie mam chwili spokoju. Potem znów święta i tak w kółko. Czas leci szybko, ale trzeba jakoś dawać sobie radę. W mojej głowie pojawiły się nawet myśli czy nie zrobić prawa jazdy, ale to takie odległe marzenie, które nie sądzę by się ziściło. Chociaż na pewno ułatwiłoby mi wiele rzeczy w UK. 

A teraz co udało mi się zrobić z mojej listy planów i marzeń.

1. Książkowo: ukończyłam 24 książkę z 52 planowanych, czyli "Lokatorka" J.P. Delaney. Obecnie zaczęłam czytać 25tą - "Żmijowisko" Wojciecha Chmielarza i przeczytałam ponad 20%. Póki co w miarę mi się podoba, chociaż cieżko połapać mi się w tych imionach, bo strasznie dużo ich się przewija. Z panem Chmielarzem miałam już do czynienia, bo czytałam jego inną książkę, pt. Podpalacz. Na instagramie oceniłam ją bardzo wysoko, więc może i Żmijowisko również przypadnie mi do gustu. 

2. Fotograficznie: tutaj niewiele działam, wstawiam tylko zaległe zdjęcia na Garnek.

3. Sportowo: również słabo, 3 dni udało mi się poćwiczyć z aplikacją, po czym po powrocie do pracy zmęczenie wzięło górę. Byłam jednak na wieczornym spacerze dookoła mego miasta i udało mi się zrobić z tego spaceru kilka fotek. Wpisałam sobie też do zeszytu z fit obiadami dwa nowe przepisy. Jeden przepis jest to makaron z pietruszkowym pesto z smażonymi winogronami (całkiem ciekawa potrawa, chociaż robił ją mój P.). Drugi przepis to sałatka makaronowa z brokułem, szynką i kukurydzą. 

4. Kulinarnie: Wypróbowałam nową kawę, kupioną w TK Maxx za 3,99 funta. Jest to kawa Uptown Roasters Roosevelt Pumpkin Spice. Wypróbowałam też po lampce dwóch nowych win. Pierwsze to włoskie wino Lando Marsala o smaku suszonych dakatyli i moreli, a drugie to mołdawskie wino Bella Pellegrina cabernet-sauvignon z nutą porzeczki i migdałów. Bardziej zasmakowało mi pierwsze, bo wolę słodsze wina. Upiekłam też nowe ciasto, jedno z szybszych jakie znam. Jest to ciasto o nazwie "kaleka" z przepisu mojej mamy. Świetnie się nadaje do kawy, bo ma lekko korzenny smak. Wypróbowałam też nową czekoladę z firmy Mister Choc. Tym razem jest to czekolada Big bite milk chocolate o smaku peanut, caramel crisp. Kupiłam ją w Lidlu w UK i jest przepyszna. 

5. Inne: Dalej sprzątam skrzynki mejlowe. Z nikłą nadzieją na prawo jazdy znalazłam na dysku kodeks drogowy angielski. Nie wiem czy aktualny, ale nie zaszkodzi się poduczyć nawet dla samego siebie. Wybrałam na razie sobie dział o znakach drogowych, które dzielą się na 3 kategorie: znaki nakazu, znaki ostrzegawcze i znaki informacyjne. Znaki nakazu dzielą się na znaki pionowe, oznakowanie dróg i sygnały świetlne. Póki co tyle udało mi się zapamiętać w kilka minut. Co prawda przeglądałam sobie jeszcze pobieżnie dokument w pdf, ale chyba na razie skupię się na znakach choćby dla własnej ciekawości.

6. Rozrywka: Przeczytałam jeden kawał, średnio śmieszny bo pokazuje że Polska to kraj złodziei, co trochę jest prawdą, ale myślę że w Egipcie też tego ludu nie brakuje. A kawał brzmi tak, sami oceńcie czy śmieszny, czy Was bawi:

Polak, Egipcjanin i Eskimos jadą pociągiem. Egipcjanin wyciąga rękę przez okno i mówi:
- to mój kraj!
Polak i Eskimos się go pytają:
- dlaczego?
- bo jest ciepło.
Chwilę potem Eskimos wyciąga rękę przez okno i mówi:
- to mój kraj!
Polak i Egipcjanin się pytają:
- dlaczego?
- bo jest zimno.
Chwilę potem Polak wyciąga rękę przez okno i mówi:
- to mój kraj!
Eskimos i Egipcjanin się pytają:
- dlaczego?
- bo zanim wystawiłem rękę przez okno, to miałem na niej zegarek. 

Obejrzałam też 6 odcinek Bolka i Lolka. pt. Corrida. Pamiętam, że w dzieciństwie bardzo ich lubiłam, teraz jak oglądam to nie rozumiem tej fascynacji, chociaż na swój sposób ta dwójka jest słodka :P Zwłaszcza Lolek. 

7. Duchowo, domowo, rodzinnie: postawiłam na sprzątanie, pranie

8. Naukowo: tym razem był to film przyrodniczy o gepardach pt. Dlaczego gepardy i lamparty są zajebiste? z kanału Wujek MarSon. Gepardy uznawane są za najszybsze lądowe zwierzęta świata. Gepardy ze wględu na budowę krtani nie mogą ryczeć. Potrafią tylko mruczeć i miauczeć. Gepardy jako jedyne kotowate nie potrafią schować pazurów. To też powoduje że mają dobrą przyczepność podczas biegu i skrętu. W 3 sekundy potrafi rozpędzić się 70 km/h. Geparda odróżnia od innych kotów też to, że poluje on głównie za dnia, a czarne linie które ma pod oczami, powodują że nie oślepia ich słońce. Dzięki tym liniom odróżnimy też geparda od lamparta. Głównie ofiarami gepardów padają antylopy. Samice żyją głównie samotnie lub z młodymi kociętami, samce zaś lubią żyć w grupach. Ciąża samicy trwa do 98 dni. Gepardy nie atakują ludzi, jeśli nie zostaną do tego sprowokowane. Dają się nawet łatwo oswoić. 

9. Hobbystycznie: malowałam dalej po numerach obraz Londynu, ale wciąż długa droga do jego zakończenia. Zawsze jestem o jeden malutki kroczek bliżej. Jestem ciekawa efektu końcowego.

10. Muzycznie: Wysłuchałam kilka utworów z wykonawców zaczynających się na literę Ż ze strony Tekstowo. Pierwszy i jedyny utwór była to Ballada o plecaku wędrowniczku zespołu Żywioły Art (ballada stworzona chyba dla studentów), drugi zespół to zespół Żywioły i tu wysłuchałam na razie utwory "Dołuj się", "Geje i lesby"; "Jesteś". Trochę przypomniały mi się czasy młodości, kiedy to podobali mi się niegrzeczni chłopcy, z długimi włosami, w glanach i wytartych dżinsach. 

11. Językowo: zrobiłam kilka lekcji z Duolingo. W sumie ukończone mam do końca lekcje z podstaw 1 i 2, z wyrażeń, z jedzenia i zwierząt1. 

12. Filmowo : obejrzałam thriller na Netflixie "Winni". I mam wrażenie że już go oglądałam jakiś czas temu. 

13. Finansowo: zapłaciłam rachunek za energię; klikałam swoje programy oraz kupiłam na eBayu tanie a dobre perfumy arabskie Sabaya (świetnie mieszczą się nawet w kieszeni) oraz dwie pary termicznych skarpetek do pracy

14. Urodowo: umyłam twarz nową pianką Huangjisoo, wytarłam twarz ręcznikiem papierowym, nałożyłam krwawy peeling Ordinary oraz




niedziela, 17 października 2021

Co robiłam w weekend?

Witam :)

Czujecie, że to już ostatnie miesiące w tym roku? Ostatnie by kończyć to co się planowało na jego początku? Jak tam Wasze postanowienia? Ja w tym roku nie robiłam, po prostu staram się od czasu do czasu realizować marzenia ze stron na moim blogu. 

Od listopada znów będę miała zmieniony grafik pracy i wracam na 8 godzinną zmianę zamiast 12. Za to będę musiała pracować od poniedziałku do piątku a nie tak jak teraz w wybrane dni. Sama nie wiem co lepsze, ale mam cichą nadzieję, że będę mimo wszystko mieć więcej czasu dla siebie. A może się tylko łudzę. Ten weekend zaczął się u mnie wolnym w piątek i kończy jutro o 18. Tak więc prawie 4 dni wolnego. Zleciało oczywiście szybko, ale postanowiłam wypróbować metodę 10 minut. Co to znaczy? A mianowicie to, że z każdej dziedziny poświęcam 10 minut na poświęcenie się temu, by przybliżyć się do spełnienia mojej listy marzeń.

W skrócie przedstawia się to tak. 

Książkowo:

Skończyłam czytać "Czułą przewodniczkę" Natalii de Barbaro i zaczęłąm 24 z 52 książek w tym roku. Tym razem jest to "Lokatorka" JP Delaney.

Fotograficznie:

Wstawiłam 50 zdjęć z podróży na Garnek.pl. Doczekałam się jednego komentarza. 

Sportowo:

Zaczęłam od nowa wyzwanie przysiadowe i zrobiłam 20 przysiadów. Ponadto byłam na półgodzinnym spacerze w moim mieście. Poćwiczyłam też 3 razy z aplikacją pilates, 1 z aplikacją na szczupłe ramiona, i raz z aplikacją na pośladki. Zainstalowałam też aplikację z ćwiczeniami na zdrowe plecy i również wykonałam dzień pierwszy.

Kulinarnie:

Spróbowałam nowy dżem: Stovit konfitura pomarańczowa z miętą. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale nie ukrywam że już termin ważności minął, więc smak mógł się zmienić. 

Upiekłam nowe ciasto o nazwie Shrek z bloga A dupa rośnie. Nawet smaczne, więc przepis zamierzam sobie zapisać w zeszycie.

Zrobiłam też nową potrawę na obiad czyli kurczak po meksykańsku z sosem czilli con carne. Jak dla mnie za pikantne i bez tego sosu byłoby dużo lepsze.

Wypiłam też czarną kawę, bo zawsze piję ze śmietanką.

Inne:

3 dni sprzątałam skrzynki mejlowe i pozbyłam się starych reklam.

Rozrywka:

Obejrzałam trzy dobranocki "Bolek i Lolek" - Dzielni kowboje, Skrzyżowane szpady, oraz Pogromca zwierząt.

Pośmiałam się na skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju pt. Seks

Duchowo, domowo i rodzinnie:

Czytałam z moim P. Biblię oraz pomogłam komuś, oddając list do właściwej skrzynki (listonosz omyłkowo wrzucił do mojej)

Naukowo: 

obejrzałam 5 filmów przyrodniczych o Azji, Europie, Australii, dzikach i dinozaurach. 

Hobbystycznie: 

malowałam farbami obraz po numerach

Muzycznie: 

wysłuchałam kilka utworów nominowanych w 2021 do Grammy.

Jezykowo: 

przerobiłam kilka lekcji z angielskiego w Duolingo

Filmowo: 

zaczełam oglądać film "Winni"

Finansowo:

 klikałam swoje programy

Urodowo: 

piłam miętę, wodę z cytryną, zieloną herbatę, nałożyłam kwas hialuronowy i niacynamid na twarz oraz olejek rycynowy na rzęsy. Oklepywałam też swój podwójny podbródek i zrobiłam kilka ćwiczeń z apki Odchudź twarz. Olejowałam również włosy i nałożyłam odżywkę.

Gry komputerowe: 

grałam w grę na telefonie Gardenscapes i ułożyłam puzzle online z 99 elementów.

 

 

l

wtorek, 28 września 2021

Nowe smaki, książka i serial

Przeziębienie nadal nie ustępuje. Na dodatek dziś musiałam wyjść z domu do banku i na zakupy, podczas gdy pogoda bardzo się popsuła. Wiał silny wiatr a pod wieczór zaczął padać deszcz. Dziś już można powiedzieć że przyszła do UK jesień. 

Rano znów wypiłam wodę z cytryną i miodem oraz zjadłam owsiankę gotowaną na wodzie z dodatkiem banana. Potem poszłam z P. do banku po wyciągi. Udało mi się załatwić je bez problemu w 3 minuty. W kilku sklepach zrobiłam zakupy spożywcze. Coś niedobrego się dzieje w UK, bo coraz więcej można zobaczyć pustych półek. Krążą plotki, że na święta Bożego Narodzenia może zabraknąć żywności i lepiej już teraz robić zapasy. Sama nie wiem co o tym myśleć, na razie nie panikuję, ale troszeczkę przeraża mnie ta pustka w sklepach. 

 


Pochodziłam też po kilku secondhandach w poszukiwaniu ładnych filiżanek na kawę, bo zamierzam pobawić się w robienie kolorowych kaw, m.in żółtej czy zielonej. Szukałam też Inki o smaku kokosa, niestety nie znalazłam. Za to na konto nowo wypróbowanych rzeczy trafiła: czekolada, żelki, jogurt i ciasto. Z tych wszystkich rzeczy najbardziej posmakowała mi czekolada i warto było wydać na nią dwa funty. 

 


 


 

Pod wieczór zobaczyliśmy z P. że będziemy mieć naprzeciw nowych sąsiadów. Grupa młodych ludzi, około 5 dziewczyn i 5 chłopaków. Oby Ci okazali się w porządku, bo co zmiana lokatorów to zawsze była tam policja. Nie mówiąc o tym że prawdopodobnie w tym domu doszło też do morderstwa. Póki co obecna grupka wygląda ok, ale okaże się w praniu.

Udało nam się też w końcu dokończyć wniosek o przyznanie mieszkania z urzędu i powysyłać wszystkie dokumenty. Teraz czekam na odpowiedź, czy aplikacja zostanie zaakceptowana.

Zaczęłam też 20 z 52 książek na ten rok. Jest to książka Marcela Mossa "Nie wiesz wszystkiego". Na razie przeczytałam, że para młodych ludzi skoczyła z dachu i popełniła samobójstwo. Cztery procent za mną i zapowiada się póki co ciekawie. 

 


 

Wczoraj zaczęłam oglądać z P. nowy koreański serial na Netflixie "Squid game". Dwa odcinki za nami i bardzo mi się podoba. Jest inny niż większość, które do tej pory oglądaliśmy, chociaż trochę śmieszy mnie ich język i akcent. 

 



Jutro i pojutrze czeka mnie praca na nocce, więc wpisu raczej nie będzie. Teraz czas na miętę i albo poczytam albo obejrzę kolejny odcinek serialu. A może i to i to.



poniedziałek, 27 września 2021

Malowanie po numerach

Hej,

Dziś dzień wolnego a mnie dopadło choróbsko. Z nosa się leje, oczy łzawią, boli głowa, jednym słowem przekichane :P Zaraziła mnie albo koleżanka w pracy, albo zachorowałam przez nagłą zmianę temperatury w pracy. Bo albo pocę się na dźwiganiu pudełek, albo stoję pod włączonymi wentylatorami w lodówce. Oby chociaż trochę przeszło do środy, wtedy idę do pracy. Dzisiaj miałam iść do banku załatwić wyciągi dla councilu, ale zrezygnowałam z powodu złego samopoczucia. Jutro już jednak nie ma zmiłuj się, bo termin mam do końca września. 

Rano zrobiłam sobie wodę z cytryną i miodem i po raz pierwszy zjadłam na śniadanie coś innego niż owsiankę, czyli bułki z parówką, sałatą i pomidorem.


 

 

 Chwilę poczytałam ebooka, a potem wzięłam się za malowanie obrazu po numerach i wciągnęłam się w to. Wybrałam widok Londynu, bo był najbardziej minimalistyczny i w moim guście. Chyba jednak będzie to mój jedyny obraz, bo taka zabawa już nie jest na moje oczy. Za drobne szczegóły których mój wzrok już nie ogarnia. Musiałam posługiwać się lupą, jednak oczy bardzo mnie bolały i długo nie jestem w stanie tak wytężać wzrok. Cięźko też mi było zamalować każdą malutką wystającą część, ręka już się trzęsie a to praktycznie walka o milimetry. Na razie nie podoba mi się efekt mojej pracy, będę poprawiać i mam nadzieję że chociaż trochę będzie to wyglądało lepiej.  







czwartek, 23 września 2021

Small world i perfumy Zara Violet Blossom

 Hej! 

Nie udaje mi się pisać na bieżąco, nie mam na to czasu. W dni wolne od pracy też nie zawsze mam chęć siąść do pisania i zgrywania zdjęć. Postanowiłam że będę prowadzić pamiętnik, wtedy kiedy mogę i nie jestem aż tak zmęczona. Oczywiście będę starała się by było to chociaż kilka wpisów w miesiącu, ale na pewni nie uda mi się pisać każdego dnia. Tym bardziej, że też nie ma o czym kiedy pracuję po 12 godz dziennie.

Teraz miałam dwa dni wolne, w sumie półtora bo odsypiałam nockę w pracy i wstałam dopiero o 14. Wieczorkiem zaś umówiłam się z siostrą do kina. Nie pamiętam kiedy byłam ostatnio na jakimś filmie, ale na pewno dobre kilka lat temu. Wybrałyśmy się na polski film Patryka Vegi "Small world". 

 


Nie wiem jak go ocenić, bo z jednej strony podobał mi się, ale z drugiej był tak chory, że nie wiem czy poszłabym drugi raz. Na pewno polskie kino rozwija się coraz bardziej, chociaż daleko nam do światowych produkcji. Główny aktor czyli Piotr Adamczyk zaskoczył mnie pozytywnie. Zawsze kojarzył mi się trochę z taką ciapą, a tym razem zagrał całkiem przyzwoicie. Za Julią Wieniawią nie przepadam, nie zagrała źle, ale nie do końca mnie przekonała. Ogólnie polecam obejrzeć samemu i nigdy nie czytać recenzji przed oglądnięciem filmu. 

Jeśli chodzi o sam wystrój kina i wygląd po remoncie, spodziewałam się czegoś lepszego. Niby wymienili fotele o ile mnie pamięć nie myli, ale nadal sala wygląda po prostu znośnie. W kinie oprócz nas były jeszcze tylko dwie osoby. Aż dziwnie tak było siedzieć i mieć całą salę dla siebie. Być może w weekend było więcej osób, albo po prostu za mało Polaków chodzi w moim mieście do kina.





 

Dzień drugi zleciał mi na wypełnianiu wniosku do rejestracji w systemie, w którym podbija się mieszkania z urzędu. Jestem zła na siebie, bo niepotrzebnie podałam do wiadomości jedną rzecz, a po usunięciu jej system to zapamiętał i teraz wymaga ode mnie stosownych dokumentów, których nie jestem w stanie uzyskać będąc w UK. I teraz nie wiem co robić, a zarejestrować się muszę do końca września. Ehhh ja to zawsze mam szczęście. Trudno, i tak nie liczyłam na dom od nich. Prędzej kupię sobie sama albo wynajmę inne. 

Dziś też przyszła do mnie paczka z perfumami polecanymi przez Alicję z kanału Alissvlogchannel. Są to perfumy Zara Violet Blossom. Ja kupiłam swoje na eBay, więc nie wiem czy są prawdziwe. Zapłaciłam jakoś 13 funtów. Zapach jednak średnio mi się podoba, jest trochę ciężki i słodki. Bardziej na wieczór niż na dzień. A ja szukam zapachu świeżości, lekkiego i dającego poczucie czystości. Zapach z perfum Zary jest też nietrwały, po dwóch godzinach ulotnił się całkowicie. Jeśli mam oceniać to takie 5/10.  Drugi raz się raczej nie skuszę. 


I to by było na tyle z tego co się działo u mnie w ciągu ostatnich dwóch dni. Najbliższe trzy dni spędzę w pracy od rana do wieczora, więc wpisu pewnie żadnego nie będzie. W poniedziałek znów może pójdę do kina na polski film "Teściowie".

Miłego weekendu.


niedziela, 5 września 2021

4 września

 Ostatnio mylą mi się dni. Głowa już nie ta. Byłam pewna że dziś jest niedziela, nawet wstałam z tego tytułu wcześniej by zrobić zakupy przed wcześniejszym zamknięciem sklepu. I by zdążyć jeszcze do Bootsa po ciśnieniomierz. Szybki więc prysznic, owsianka i poszłam z P. do Lidla. Pomału zaczyna nudzić mi się już ten sklep spożywczy, poza tym warzywa tam są w większości nieświeże. W Bootsie kupiłam ciśnieniomierz inny niż planowałam, bo nie wiedziałam że półkę niżej są jeszcze dwa, w tym ten który ludzie zachwalali w internecie. Dopłaciłam 9 funtów więcej, więc niedużo. Ten który kupiłam to Omron M3. Zapłaciłam za niego około 65 funtów, oby posłużył jak najdłużej. Będąc w Bootsie przypadkiem wydrukowałam sobie na próbę 3 zdjęcia z podróży do Cambridge w formacie 7x5. Wyszło całkiem nieźle, rozmiar większy niż przewidywałam. Postanowiłam co jakiś czas drukować sobie po kilka zdjęć, bo wiem jak to jest z fotkami na dysku. Co papierowa wersja, to papierowa. Zaczęłam też szukać albumów, ale w moim mieście większość sklepów po pandemii zamknęła swoją działalność i znalazłam je tylko w jednym sklepie. Mojemu P. jak to mężczyźnie podobał się jeden, bo czarny męski kolor, a ja szukałam czegoś bardziej kobiecego. Postanowiłam poczekać, bo mam jeszcze jeden sklep na oku, w którym mogą być albumy na zdjęcia. Potem poszliśmy z P. kupić coś na drogę do jedzenia i zobaczyć rozkład jazdy. Niestety wszystko online, nie dowiedziałam się nic. Mój P. uświadomił mnie wtedy, że dziś jest sobota, po fakcie, kiedy zakupiłam już pieczywo. Może jednak nic mu się nie stanie przez jeden dzień. Zrezygnowałam z wyjazdu w niedzielę, bo tu busy jeżdżą głównie w dni szkolne, a w niedzielę był tylko jeden powrotny i to o 17-tej. Nie chciałam ryzykować czy się zabiorę czy będę musiała prosić szwagra by nas odebrał. Jeśli pogoda dopisze, pojedziemy w poniedziałek. 

Na obiad dziś zrobiłam nowe danie, rigatoni al forno z kuchni włoskiej. Szybkie, proste i zostało nawet na jutro. Takie obiady to ja lubię, do tego smaczne. Potem rozmowa z mamą, siostrą która co chwila wysyłała mi fotki ze swojej wycieczki do lasów królowej Elżbiety. 

Zrobiłam też drugi dzień wyzwania na przysiady. Dziś mi lepiej poszło, mimo że było ich o 10 więcej. W nocy skończyłam książkę "Odmęt" i zaczęłam czytać 15 książkę w tym roku. Tym razem wybór padł na "Szeptacza". Coś czuję, że spodoba mi się. Niestety dziś nie miałam za bardzo czasu na czytanie, kilka procent tylko udało mi się podczas zmywania naczyń. Wieczorkiem musiałam się zdrzemnąć bo spałam może 4 godzinki. Jednak to nie był dobry pomysł, bo teraz głowa mi pęka. 

Podsumowanie dnia:

Fotograficznie: wgrałam kolejne 10 zdjęć na Garnek.

Sportowo: zrobiłam drugi dzień wyzwania squat - 30 przysiadów. Wychodziłam też prawie 10 tyś kroków. 

Kulinarnie: zrobiłam nową potrawę z kuchni włoskiej: rigatoni al forno. Wypiłam też czarną kawę bez śmietanki, zdecydowanie czarna smakuje mi bardziej na zimno.

Podróżniczo: sprawdziłam rozkład jazdy do Spaldingu.

Inne: wyrzuciłam kolejne zbędne meile z poczty.

Rozrywka: obejrzałam 1 skecz pt. "Szczepienie" Kabaretu Skeczu Męczących. Słabe, nie zaśmiałam się ani razu.

Duchowo, domowo i rodzinnie - czytałam wspólnie z P. Biblię m.in. o wieży Babel.

Książkowo: zaczęłam czytać 15 książkę w tym roku "Szeptacz" Alexa Northa i przeczytałam 5%.  Za mało, bo planowałam 30% dziennie.

Naukowo: obejrzałam krótki filmik : 5 największych tajemnic Antarktydy.

Hobbystycznie: z braku czasu wrzuciłam tylko funta do skarbonki, gdzie zbieram na maszynę do szycia.

Muzycznie: wysłuchałam 2 utwory Kwiatu jabłoni "Dzień dobry" i "Nie ma czasu". - nagroda złotego Bączka w 2020 r.

Językowo: zrobiłam kilka lekcji w Duolingo z angielskiego z zaimków dzierżawczych i ukończyłam lekcje z tego poziomu.

Filmowo: obejrzałam jeden film krótkometrażowy pt. "The Maker" oraz dwa odcinki serialu "Lupin".

Finansowo: klikałam moją aplikację w telefonie. Nadal brak mi trochę do wypłaty.

Urodowo: tylko prysznic i zielona herbata. Słabo.

Gry komputerowe: grałam trochę w Gardenescape na telefonie. 



piątek, 3 września 2021

Wrześniowy powrót

 Hejka!!!

Dawno mnie tu nie było. Straciłam motywację do pisania bloga, ale mam nadzieję że wrócę. Dla samej siebie, bo czasami lubię wrócić i powspominać co się u mnie działo w poprzednich latach. Pomyślałam, że będę na bieżąco dokumentować swoje codzienne życie, chociaż wiem że nie zawsze na to będę miała czas i chęci. W tej chwili jestem na ponad tygodniowym urlopie, który musiałam wykorzystać do końca września.

Nie będę pisać co się działo kiedy mnie nie było. Wspomnę tylko że pokochałam na nowo książki i sporo w sierpniu nadrobiłam. Byłam też na wycieczce w przepięknym mieście Anglii, a mianowicie w Cambridge. Może parę zdjęć uda mi się któregoś dnia wstawić, bo zakochałam się w architekturze tego miasta. 

Rzeczy złych nie będę pisać, ale trochę też ich się wydarzyło. 

Skupmy się jednak na dniu dzisiejszym. Postanowiłam, że czas skreślać punkty z listy moich marzeń i celów, chociaż nie jest ona jeszcze dokończona. Z każdej zakładki staram się teraz każdego dnia coś wykonywać by zbliżać się do zmniejszania ich ilości. 

1. Książkowo: kończę 14 książkę w tym roku pt. "Odmęt" Jacka Łukawskiego. Zostało mi 15% do końca, nie wiem czy dziś skończę ale jutro na pewno. 

 


 

2. Filmowo - obejrzałam dwa ostatnie odcinki polskiego serialu Rojst. Świetny jest, polecam.

3. Fotograficznie - wgrałam 10 zdjęć z dawnej podróży do Newark na stronę o nazwie Garnek. 

4. Sportowo: zaczęłam dziś wyzwanie z przysiadami. Znalazłam w necie grafikę, ile każdego dnia powinnam ich wykonać. Brak kondycji jednak robi swoje i na razie wykonuję wyzwanie te ciut łatwiejsze a i to już miałam kłopoty by wykonać 20 przysiadów. Póki co jednak pierwszy dzień za mną. Będzie ciężko :P



5.  Kulinarnie: dziś nie bardzo mogłam się spełnić w tej dziedzinie, bo obiad miałam z wczoraj. Nie wychodziłam też nigdzie, więc nie mogłam kupić żadnych składników czy wypróbować jakieś nowości. Znalazłam jednak punkt o winach, a ponieważ mam w domu kilka starych i kurzących się w kącie win, postanowiłam wypróbować jedno z nich i wypiłam lampkę wina Blossom Hill. Makrama, która jest na zdjęciu jest mojej roboty. Ale o tym innym razem.

 


 6. Podróżniczo - niestety nic, ale może na wolnym podjadę gdzieś blisko, o ile pogoda pozwoli.

7. Inne: posprzątałam skrzynki pocztowe i wyrzuciłam do kosza niepotrzebne e-maile.

8. Rozrywka: Obejrzałam z moim P. dobranockę z dzieciństwa: czyli drugi odcinek Bolka i Lolka "Yeti" Bo czemu nie? Czasem warto znów być dzieckiem.

9. Duchowo, domowo, rodzinnie: czytałam wspólnie z moim P. Biblię - o stworzeniu świata, Adamie i Ewie, oraz o potopie i Arce. 

10. Naukowo: Obejrzałam na Youtube film o 10 najpiękniejszych miejscach w USA. Moim marzeniem jest zobaczyć kiedyś Las Vegas i kanion. 


 

11. Hobbystycznie: dawno temu zrobiłam na szydełku wszystkie części do pieska w stylu amigurumi. Zostało mi doszyć łapki, ogonek i zrobić nosek. Dziś wypełniłam watą wszystkie łapki. 

12. Muzycznie: padło na wysłuchanie muzycznej nagrody do Złotego Bączka. Na razie odsłuchuję nagrodę za rok 2020, która przypadła polskiej grupie "Kwiat Jabłoni" (bardzo lubię ten zespół) oraz zagranicznej "Avatar" (nie znam). Przesłuchałam na razie jeden utwór naszych rodaków pt. "Niemożliwe". Spodobał mi się. 

 


 13. Językowo - zrobiłam dwie lekcje w Duolingo z zaimków dzierżawczych.

14. Finansowo: klikałam swoje aplikacje w telefonie, i niedługo będę wypłacać. Zalogowałam się też na stronę councilu by podbić dom, niestety w tym tygodniu nie ma dla nas żadnej oferty.

15. Urodowo: niewiele, wypiłam zieloną herbatę i nałożyłam kwas hialuronowy na twarz i szyję. 

16. Gry komputerowe: trochę pograłam w Garden Escape na telefonie. 

Z rzeczy, których nie ma na liście rozmawiałam dużo z mamą i siostrą przez telefon. W najbliższym czasie, może jutro zamierzam kupić nowy ciśnieniomierz, bo poprzedni zalała bateria. Tylko nie mogę się zdecydować który wybrać, ale na pewno raczej w formie rękawa niż nadgarstkowego. I prawdopodobnie z firmy Omron. 

Wyczesałam też dziś mojego króliczka, bo gubi futerko na potęgę i wszędzie fruwają jego kłaczki. Nie wspominając o tym jak wygląda granatowa wykładzina. 

Nudny dzień, czyli jak co dzień :)



środa, 27 stycznia 2021

Naszyjnik celebrytka i moje drugie puzzle w życiu

Po ostatnim wpisie stwierdziłam, że moje kiepskie samopoczucie wynika głównie z przemęczenia. 12godzin z mieszanką dniówek z nockami w fabryce mrożonek daje mi się coraz bardziej w kość. Pół roku temu kiedy pracowałam 8h dziennie było całkiem inaczej i nie byłam tak zmęczona jak stojąc 12. Organizm dodatkowo wariuje bo dwa dni nocki, potem dwa na rano i raz kładę się spać o 8 rano a innym razem o 4 rano wstaję. Dlatego myślę że to jeden z powodów mojej bezsenności. Coraz bardziej myślę by rzucić ją w ch...ale póki panuje wirus nie bardzo jest gdzie szukać nowej pracy. No i boję się że może być jeszcze gorzej albo nie będę miała zapewnione te minimum 40 godzin tygodniowo. Dlatego mam ogromny dylemat co dalej robić ze swoim życiem.
No ok ale dziś nie o tym. Dziś pochwalę się moim ostatnim zamówieniem, jaki poczyniłam na eBay. Mianowicie kupiłam naszyjnik celebrytkę z moim imieniem od dziewczyny, którą czasami oglądam na YouTube. Troszkę inacze go sobie wyobrażałam, nie wiedziałam że będzie aż tak krótki i tak bardzo delikatny. Na pewno jednak go założę, może nawet jutro bo idę w odwiedziny do koleżanki z pracy, która niestety nie miała tego dylematu co ja i rzuciła robotę. Ma mi dać zakwas chlebowy, więc może niedługo pochwalę się własnoręcznie upieczonym chlebem. Od niej zamówiłam też ręcznie robione mydła. Pierwszy zakup który ma przyjść do mnie za tydzień to mydło czekoladowe. Staram się pomagać ludziom, więc tym bardziej pomogę w rozkręceniu hobby osobie, którą bardzo sobie cenię i lubię. Tym bardziej że cena około 3 funtów nie jest wielce wygórowana a przynajmniej wiem jakie składniki są w nim zawarte.

I jak Wam się podoba taka biżuteria?
Ostatnio znalazłam wiele ciekawych profili na Instagramie z fajnymi pomysłami na kosmetyki i nie tylko. W niedługim czasie zamierzam zrobić pomadkę z buraka. Jestem uzależniona od oglądania mądrych i ciekawych osób na YT i insta i wiem, że zdecydowanie za dużo im poświęcam czasu, zamiast zająć się ogarnięciem swojego życia.
Pokażę Wam jeszcze moje drugie w życiu puzzle, które ułożyłam razem z moim P. Zamierzam teraz jak pogoda się poprawi wybrać się po tekturę i klej by je nakleić i oprawić. Na ścianie nie wiem czy powieszę, bo nie mój styl ale zobaczymy jak będzie po naklejeniu ich na karton. Lubicie układać puzzle? Ja bardzo, chciałabym teraz się zabrać za 2000 elementów. Póki co jednak widziałam kolejny 1000 w angielskim sklepie za 6 funtów. Kto wie, może się skuszę.

Dzisiejsza aktualizacja marzeń i planów:
1. Ułożę 1001 razy puzzle - 1/1001
2. Napiszę conajmniej 1001 postów na bloga - 71/1001
3. Ułożę puzzle z 1000, 1500, 2000, 3000, 4000, 5000, 6000, 8000, 9000, 13200, 18000, 24000,32000 elementów. - 1000
4. Przeczytać 52 książki w rok - 1/52
5. Przeczytać tyle książek ile ważę - 1/70
6. Naszkicuję 1001 razy rysunek ołówkiem - 1/1001
7. Wypiję 1001 razy zieloną herbatę - 22/1001
8. Wypiję 1001 razy miętę - 46/1001

sobota, 23 stycznia 2021

Jest źle

Ajjj z tą moją regularnością pisania jest tragicznie. Więcej nie obiecuję sobie nic. Gdybym może jeszcze nie pracowała w takim trybie jak pracuję, to może jeszcze takie obietnice mogłabym sobie składać. Jednak znów rzeczywistość mnie przytłoczyła i pokazała co o tym myśli. A miało być tak pięknie. Miałam ten rok zacząć z przytupem (hahaha). Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, tak źle jeszcze nie było. Nie wiem czy to depresja z powodu pandemii, czy zmęczenie życiem ale nie daję rady sama ze sobą. Normalnie nic mi się nie chce. Kompletnie nic. Gdyby nie praca to pewnie przeleżałabym w łóżku cały dzień. Co najśmieszniejsze cierpię na bezsenność która mnie wykańcza, więc tylko leżę a sen przychodzi o 8 rano albo wcale. A sami wiecie co może zdziałać człowiek który czuje się jak zombie, jak żywy chodzący trup. Winny próbuje się tłumczyć. Jedynie co udaje mi się jeszcze jako tako, to czytanie książek, chociaż też nie tak jakbym chciała. No ale kończę już czytać drugą książkę i mam nadzieję że jeszcze w styczniu zacznę trzecią. Od początku stycznia nie obejrzałam nic, żadnego filmu, żadnego odcinka serialu. No dobra, byłam też 3 razy na spacerze więc tu też mogę zaliczyć progress. No i naszkicowałam jeden rysunek ołówkiem, ale niestety kot (bo jego rysowałam) przypomina raczej rysia spod ręki dziecka z podstawówki. W tym roku nie idzie mi też dieta, obżeram się na potęgę słodyczami, nie ćwiczę i gotuję byle co albo jem co popadnie. Raz tylko udało mi się znaleźć siły na zrobienie zupy brokułowej, bo zupy to u mnie rzadkość. Najgorsza jednak dziedzina która mnie doprowadza do szału to ogarnięcie domu. Nie chcielibyście zobaczyć jak wygląda obecnie moje mieszkanie. W tym roku nie robiłam postanowień i widzę że dobrze zrobiłam, bo umarłyby śmiercią naturalną już drugiego dnia stycznia. Na razie tyle wieści z mojego nudnego życia, które i tak nikogo nie interesuje, ale piszę bo poczułam taką potrzebę. Mam nadzieję że u Was jest dużo lepiej.

sobota, 2 stycznia 2021

Zaczynamy 2021 rok

Witam w Nowym Roku!!! Jak spędziliście Sylwestra? U mnie jak zawsze od paru lat w domu z moim P. W tym roku jednak nie ubierałam się specjalnie, nie robiłam makijażu. Przywitałam Nowy Rok w dresie. Żeby jednak ten wieczór nie został zmarnowany przygotowałam trochę przekąsek, a mianowicie: koreczki z serem brie, winogronem i orzechami włoskimi, kanapki z słonych krakersów z serkiem Philadelphia i wędzonym łososiem, oraz z serkiem i żurawiną. Zrobiłam też sałatkę z marynowanych pieczarek, kupiłam chipsy, orzeszki i żelki. No i nie mogłam zapomnieć o szampanie. Wieczór zleciał mi bardzo szybko, ale nawet udało mi się kilka piosenek przetańczyć. Po północy odpaliliśmy z P. sztuczne ognie, tylko że zapomnieliśmy o czujniku ognia i w środku nocy zaczął niemiłosiernie wyć. Udało się go jednak jakoś wyłączyć, bo nie chciałabym by w Sylwestra do moich drzwi zapukali strażacy. Trochę pograliśmy też w grę komputerową i około 3 poszłam spać.
Długo mnie nie było na blogu, ale smutne sprawy rodzinne nie nastrajały mnie pozytywnie. To nie był dobry rok. Odeszło wiele osób z mojej rodziny, doszły kłopoty z opieką nad 90-letnią babcią, sprawy z wynajmem mieszkania, odejście moich najlepszych koleżanek z pracy... jeszcze raz napiszę, to nie był dobry rok. Nie chcę go nawet podsumowywać, bo nie wydarzyło się nic dobrego czym mogłabym się pochwalić. Obiecałam sobie jednak że 2021 wykorzystam na maksa. Wiem że obecna sytuacja na świecie nie ułatwia tego zadania, ale chce ze swojej strony zrobić wszystko by mieć jak najlepsze wspomnienia kiedy będzie się kończył.

1 styczeń 2021

Obudziłam się po 10 i moja pierwsza myśl w głowie byłą taka, że czas zacząć od nowa wyzwanie 52 książki w rok. I w tym roku zamierzam je ukończyć. Pierwszą książką, a raczej ebookiem (bo w bibliotece na razie nie mogę wypożyczać), którą zaczęłam czytać jest "Kasztanowy Ludzik" Sorena Sveistrupa. Przeczytałam tego dnia ponad 10% i muszę powiedzieć że nie jest zła. Wszyscy na Instagramie ją tak zachwalali, więc i ja postanowiłam sprawdzić o czym jest ta książka.
Po śniadaniu chciałam wybrać się na spacer noworoczny ale bardzo się rozpadało. Wypiliśmy więc kawę z P. i kończyliśmy jeść jeszcze świąteczne ciasta. Obejrzałam trochę Sylwestra z Polsatem na YT, ale stwierdziłam że to już nie moja bajka i nie bawi mnie oglądanie Dody, Szpaka czy Wiśniewskiego w tv. Po godzinie wyszło słońce, więc zmusiłam mojego P. na spacer. Myślę że nie żałuje. Ja na pewno nie, bo udało się zobaczyć piękną tęczę, poodychać świeżym powietrzem, a nawet trochę pobiegać. Myśleliśmy, że zobaczymy ładne dekoracje świąteczne przed domami Anglików, ale niestety bardzo mało ich było. Może w innych rejonach Anglicy bardziej zadbali o nastrój, ale w moich niestety bardzo słabo. Po spacerku pograliśmy w grę komputerową z Alawara "Pociąg obłędu" i zeszło nam tak do późnego wieczora. Chwilę jeszcze poczytałam na czytniku i dzień zleciał w sumie na luzie. Najbardziej cieszę się, że w końcu po dłuższej przerwie wyszłam z domu.

2 styczeń 2021

Dziś nie będzie wiele do pisania, bo na 18 idę na nockę do pracy. Koniec laby. Pocieszam się tylko tym, że nie będzie mojej szefowej, która trzyma nas twardą ręką. Przy wodzie z cytryną i miodem czytałam w łóżku kasztanowego ludzika. Przeczytałam już 1/4 ebooka, więc jestem z siebie zadowolona. Do końca tygodnia chcę skończyć. A w tym miesiącu mam w planie ukończyć minimum 4 książki. Czas jednak pokaże na ile silna jest moja motywacja.
Nałożyłam też dziś na twarz maseczkę z Perfecty z wit, C usuwającą oznaki zmęczenia. W tym roku planuję również skupić się na lepszej pięlegnacji mojej skóry. W czasie pisania posta usłyszałam okrzyk P. że za oknem sypie śnieg. Musiałam więc to uwiecznić, bo u nas to rzadkość. Nawet sąsiadki z naprzeciwka wyszły filmować, więc nie tylko ja cieszyłam się z tego powodu. Niestety po kilku minutach po śniegu ani śladu.
Post piszę na szybko, bo już mnie czas goni a jeszcze muszę zrobić obiad przed pracą. Lecę więc do kuchni bo mam tylko godzinkę czasu. W planie mam zrobić naleśniki z cukinią i serem gorgonzola. Obiecałam sobie też że będę dokumentować moje dni, bo tylko w ten sposób chociaż trochę się motywuję do działania. Ok do następnego. Jeszcze raz Szczęsliwego Nowego Roku.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia