sobota, 31 sierpnia 2019

Powrót do gry i nowości kosmetyczne tego miesiąca.

Witajcie, wracam do Was po długiej przerwie. Wydarzyło się wiele przez ten czas nieobecności, w głowie mam miliony pomysłów, przemyśleń. Jeszcze nie wiem jak wszystko ugryźć, ale pomalutku działam. Uważam, że nawet najmniejszy krok przybliża mnie do celu. Postanowiłam w miarę systematycznie pisać co się u mnie dzieje i mam nadzieję, że chociaż raz na tydzień post będzie się pojawiać. Od pewnego czasu jestem pozytywniej jakoś nastawiona na wszystko, mniej narzekam i mniej przejmuję się wszystkim. Robię to na co mam ochotę, ale nie stoję w miejscu. Tak więc, kto chce niech mi kibicuje w walce o lepszą siebie, bo postanowiłam za parę lat być dumna z siebie i niech się dzieje co chce, ale musi mi się udać. 

Skoro postanowiłam pisać w miarę systematycznie, pokażę Wam nowości kosmetyczne, które ostatnio pojawiły się w mojej łazience.


Pierwszy kosmetyk jest to szampon do cienkich i suchych włosów firmy La Pearl. Kupiłam go w TK Maxx za śmieszną cenę, a pojemność jego jest całkiem spora jak na 4 funty. Firmy nie znam, pierwszy raz o niej słyszę, więc nie wiem czy jest dobry i czy przyniesie jakiekolwiek efekty. Wyprodukowany został w Izraelu, cieszę się że w końcu  mam coś innego niż made in China. W składzie ma biotynę, olej rycynowy i kolagen więc mam nadzieję, że nie będę żałować tego zakupu. Zapach jest bardzo delikatny, świeży. Może po kilku użyciach napiszę o nim coś więcej, wpierw jednak chcę zużyć swój stary szampon. 

Drugi kosmetyk został również kupiony w sklepie TK Maxx za 2,99 funta i jest to małe mydełko francuskiej firmy la Savonnerie de Nyons o nazwie Rose of May. Samo pudełeczko jest warte tej ceny, bo jest przepiękne. Zapach mydła jest lekko różany, więc taki jak lubię. Jeszcze go nie używałam, bo chcę zostawić sobie je na specjalne okazje, kiedy będę robiła sobie wieczór domowego SPA i dłuższej pielęgnacji. 



Kolejne kosmetyki, które chcę Wam pokazać i które kupiłam w tym tygodniu to płyn do kąpieli, farba do włosów, lakier do paznokci i tusz do rzęs.
Płynu do kąpieli bardzo rzadko używam, bo najczęściej biorę szybki prysznic przed i po powrocie z pracy. Postanowiłam to jednak zmienić i chociaż w weekendy oraz wtedy kiedy jestem po rannej zmianie brać kąpiel i delektować się zapachem piany. Wybrałam na razie bardzo tani (1 funt) i wszędzie dostępny w Anglii płyn firmy Radian B o zapachu żurawiny i cynamonu. Wydaje mi się, że kiedyś już miałam z tej firmy płyn do kąpieli, ale w kolorze fioletowym i byłam bardzo zadowolona. 

Farba do włosów nieznanej mi firmy DermaV10 kosztowała mnie również tanio, ale raz już malowałam nią włosy i kolor wyszedł mi całkiem ok. Wybrałam kolor naturalny brąz, bo przynajmniej wygląda naturalnie, nie wpada w czerwień, który mnie postarza. Nie zauważyłam też by zniszczyła mi włosy, więc jak najbardziej polecam. Trwałość jest średnia, ale dla mnie większość farb ma taki sam efekt więc nie widzę sensu by przepłacać. Produkt ten nie jest testowany na zwierzętach i polecany veganom.

Lakier do paznokci angielskiej firmy George kupiłam ze względu na cenę i kolor. Myślę, że większość osób, która mieszka w UK zna tą firmę. Z powodu specyfiki mojej pracy, na codzień niestety nie mogę malować paznokci, w weekend obiecałam sobie jednak że chcę się czuć jak kobieta, a nie jak robotnik z fabryki. Lakier nie jest trwały i przy większych pracach domowych odpryskuje, ale niestety na hybrydy nie mogę sobie pozwolić.
A tak wygląda na mojej dłoni. 



Tusz do rzęs myślę, że większości Wam nie muszę przedstawiać, tak samo jak i wierzę, że 90% z Was miało do czynienia z firmą Rimmel. Jakoś przyzwyczaiłam się do tego tuszu, odpowiada mi, więc kupiłam go po raz kolejny. Jeśli macie inne dobre tusze do polecenia, piszcie. 

I ostatni produkt to dezodorant firmy Yardley. Kocham jego zapach i jestem mu wierna praktycznie od początku pobytu w Anglii. Jedyna wada: że tak szybko się kończy. Jednak zapach wynagradza mi wszystko i czuję go na sobie cały dzień (no dobra, pryskam go bardzo dużo na siebie :P )


Dziś też był dzień chodzenia po secondhandach z siostrą i moim P. Bardzo lubię angielskie ciuchlandy. Są czyste, wszystko jest elegancko powieszone na wieszakach i nie posiadają tego okropnego zapachu dezynfekcji, który niemiło wspominam w Polsce. Nie znalazłam dla siebie nic ciekawego, bo zbytnio nie było czasu na dokładne szukanie, ale kupiłam sobie taką na codzień, do pracy lub na ulicę bluzeczkę w paski za 3,25 funta. Nic rewelacyjnego, ale biało niebieskie paski zawsze są w modzie i wyglądają dobrze. Tzn. na mnie, może niekoniecznie dobrze, bo czas spiąć tyłek i wziąć się za zrzucenie kilku kg :P Sami zobaczcie.



Podzielę się z Wami jeszcze dwiema nowościami (nowości dla mnie, bo nie miałam okazji próbować), a mianowicie dwoma małymi batonikami Kit Kat. Na razie wypróbowałam o smaku Zielonej Herbaty Matcha i co tu dużo mówić, smak jest boski. Ale ja to w ogóle jestem łakomczuch na wszystko co słodkie (jak to zmienić eh...)


Jeśli mieliście do czynienia z którymś z produktów, śmiało piszcie. Tak w ogóle to piszcie bez względu na wszystko, ja z miłą chęcią poczytam Wasze komentarze i również zajrzę do Was. Miłej niedzieli kochani. Buźka.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia