wtorek, 28 września 2021

Nowe smaki, książka i serial

Przeziębienie nadal nie ustępuje. Na dodatek dziś musiałam wyjść z domu do banku i na zakupy, podczas gdy pogoda bardzo się popsuła. Wiał silny wiatr a pod wieczór zaczął padać deszcz. Dziś już można powiedzieć że przyszła do UK jesień. 

Rano znów wypiłam wodę z cytryną i miodem oraz zjadłam owsiankę gotowaną na wodzie z dodatkiem banana. Potem poszłam z P. do banku po wyciągi. Udało mi się załatwić je bez problemu w 3 minuty. W kilku sklepach zrobiłam zakupy spożywcze. Coś niedobrego się dzieje w UK, bo coraz więcej można zobaczyć pustych półek. Krążą plotki, że na święta Bożego Narodzenia może zabraknąć żywności i lepiej już teraz robić zapasy. Sama nie wiem co o tym myśleć, na razie nie panikuję, ale troszeczkę przeraża mnie ta pustka w sklepach. 

 


Pochodziłam też po kilku secondhandach w poszukiwaniu ładnych filiżanek na kawę, bo zamierzam pobawić się w robienie kolorowych kaw, m.in żółtej czy zielonej. Szukałam też Inki o smaku kokosa, niestety nie znalazłam. Za to na konto nowo wypróbowanych rzeczy trafiła: czekolada, żelki, jogurt i ciasto. Z tych wszystkich rzeczy najbardziej posmakowała mi czekolada i warto było wydać na nią dwa funty. 

 


 


 

Pod wieczór zobaczyliśmy z P. że będziemy mieć naprzeciw nowych sąsiadów. Grupa młodych ludzi, około 5 dziewczyn i 5 chłopaków. Oby Ci okazali się w porządku, bo co zmiana lokatorów to zawsze była tam policja. Nie mówiąc o tym że prawdopodobnie w tym domu doszło też do morderstwa. Póki co obecna grupka wygląda ok, ale okaże się w praniu.

Udało nam się też w końcu dokończyć wniosek o przyznanie mieszkania z urzędu i powysyłać wszystkie dokumenty. Teraz czekam na odpowiedź, czy aplikacja zostanie zaakceptowana.

Zaczęłam też 20 z 52 książek na ten rok. Jest to książka Marcela Mossa "Nie wiesz wszystkiego". Na razie przeczytałam, że para młodych ludzi skoczyła z dachu i popełniła samobójstwo. Cztery procent za mną i zapowiada się póki co ciekawie. 

 


 

Wczoraj zaczęłam oglądać z P. nowy koreański serial na Netflixie "Squid game". Dwa odcinki za nami i bardzo mi się podoba. Jest inny niż większość, które do tej pory oglądaliśmy, chociaż trochę śmieszy mnie ich język i akcent. 

 



Jutro i pojutrze czeka mnie praca na nocce, więc wpisu raczej nie będzie. Teraz czas na miętę i albo poczytam albo obejrzę kolejny odcinek serialu. A może i to i to.



poniedziałek, 27 września 2021

Malowanie po numerach

Hej,

Dziś dzień wolnego a mnie dopadło choróbsko. Z nosa się leje, oczy łzawią, boli głowa, jednym słowem przekichane :P Zaraziła mnie albo koleżanka w pracy, albo zachorowałam przez nagłą zmianę temperatury w pracy. Bo albo pocę się na dźwiganiu pudełek, albo stoję pod włączonymi wentylatorami w lodówce. Oby chociaż trochę przeszło do środy, wtedy idę do pracy. Dzisiaj miałam iść do banku załatwić wyciągi dla councilu, ale zrezygnowałam z powodu złego samopoczucia. Jutro już jednak nie ma zmiłuj się, bo termin mam do końca września. 

Rano zrobiłam sobie wodę z cytryną i miodem i po raz pierwszy zjadłam na śniadanie coś innego niż owsiankę, czyli bułki z parówką, sałatą i pomidorem.


 

 

 Chwilę poczytałam ebooka, a potem wzięłam się za malowanie obrazu po numerach i wciągnęłam się w to. Wybrałam widok Londynu, bo był najbardziej minimalistyczny i w moim guście. Chyba jednak będzie to mój jedyny obraz, bo taka zabawa już nie jest na moje oczy. Za drobne szczegóły których mój wzrok już nie ogarnia. Musiałam posługiwać się lupą, jednak oczy bardzo mnie bolały i długo nie jestem w stanie tak wytężać wzrok. Cięźko też mi było zamalować każdą malutką wystającą część, ręka już się trzęsie a to praktycznie walka o milimetry. Na razie nie podoba mi się efekt mojej pracy, będę poprawiać i mam nadzieję że chociaż trochę będzie to wyglądało lepiej.  







czwartek, 23 września 2021

Small world i perfumy Zara Violet Blossom

 Hej! 

Nie udaje mi się pisać na bieżąco, nie mam na to czasu. W dni wolne od pracy też nie zawsze mam chęć siąść do pisania i zgrywania zdjęć. Postanowiłam że będę prowadzić pamiętnik, wtedy kiedy mogę i nie jestem aż tak zmęczona. Oczywiście będę starała się by było to chociaż kilka wpisów w miesiącu, ale na pewni nie uda mi się pisać każdego dnia. Tym bardziej, że też nie ma o czym kiedy pracuję po 12 godz dziennie.

Teraz miałam dwa dni wolne, w sumie półtora bo odsypiałam nockę w pracy i wstałam dopiero o 14. Wieczorkiem zaś umówiłam się z siostrą do kina. Nie pamiętam kiedy byłam ostatnio na jakimś filmie, ale na pewno dobre kilka lat temu. Wybrałyśmy się na polski film Patryka Vegi "Small world". 

 


Nie wiem jak go ocenić, bo z jednej strony podobał mi się, ale z drugiej był tak chory, że nie wiem czy poszłabym drugi raz. Na pewno polskie kino rozwija się coraz bardziej, chociaż daleko nam do światowych produkcji. Główny aktor czyli Piotr Adamczyk zaskoczył mnie pozytywnie. Zawsze kojarzył mi się trochę z taką ciapą, a tym razem zagrał całkiem przyzwoicie. Za Julią Wieniawią nie przepadam, nie zagrała źle, ale nie do końca mnie przekonała. Ogólnie polecam obejrzeć samemu i nigdy nie czytać recenzji przed oglądnięciem filmu. 

Jeśli chodzi o sam wystrój kina i wygląd po remoncie, spodziewałam się czegoś lepszego. Niby wymienili fotele o ile mnie pamięć nie myli, ale nadal sala wygląda po prostu znośnie. W kinie oprócz nas były jeszcze tylko dwie osoby. Aż dziwnie tak było siedzieć i mieć całą salę dla siebie. Być może w weekend było więcej osób, albo po prostu za mało Polaków chodzi w moim mieście do kina.





 

Dzień drugi zleciał mi na wypełnianiu wniosku do rejestracji w systemie, w którym podbija się mieszkania z urzędu. Jestem zła na siebie, bo niepotrzebnie podałam do wiadomości jedną rzecz, a po usunięciu jej system to zapamiętał i teraz wymaga ode mnie stosownych dokumentów, których nie jestem w stanie uzyskać będąc w UK. I teraz nie wiem co robić, a zarejestrować się muszę do końca września. Ehhh ja to zawsze mam szczęście. Trudno, i tak nie liczyłam na dom od nich. Prędzej kupię sobie sama albo wynajmę inne. 

Dziś też przyszła do mnie paczka z perfumami polecanymi przez Alicję z kanału Alissvlogchannel. Są to perfumy Zara Violet Blossom. Ja kupiłam swoje na eBay, więc nie wiem czy są prawdziwe. Zapłaciłam jakoś 13 funtów. Zapach jednak średnio mi się podoba, jest trochę ciężki i słodki. Bardziej na wieczór niż na dzień. A ja szukam zapachu świeżości, lekkiego i dającego poczucie czystości. Zapach z perfum Zary jest też nietrwały, po dwóch godzinach ulotnił się całkowicie. Jeśli mam oceniać to takie 5/10.  Drugi raz się raczej nie skuszę. 


I to by było na tyle z tego co się działo u mnie w ciągu ostatnich dwóch dni. Najbliższe trzy dni spędzę w pracy od rana do wieczora, więc wpisu pewnie żadnego nie będzie. W poniedziałek znów może pójdę do kina na polski film "Teściowie".

Miłego weekendu.


niedziela, 5 września 2021

4 września

 Ostatnio mylą mi się dni. Głowa już nie ta. Byłam pewna że dziś jest niedziela, nawet wstałam z tego tytułu wcześniej by zrobić zakupy przed wcześniejszym zamknięciem sklepu. I by zdążyć jeszcze do Bootsa po ciśnieniomierz. Szybki więc prysznic, owsianka i poszłam z P. do Lidla. Pomału zaczyna nudzić mi się już ten sklep spożywczy, poza tym warzywa tam są w większości nieświeże. W Bootsie kupiłam ciśnieniomierz inny niż planowałam, bo nie wiedziałam że półkę niżej są jeszcze dwa, w tym ten który ludzie zachwalali w internecie. Dopłaciłam 9 funtów więcej, więc niedużo. Ten który kupiłam to Omron M3. Zapłaciłam za niego około 65 funtów, oby posłużył jak najdłużej. Będąc w Bootsie przypadkiem wydrukowałam sobie na próbę 3 zdjęcia z podróży do Cambridge w formacie 7x5. Wyszło całkiem nieźle, rozmiar większy niż przewidywałam. Postanowiłam co jakiś czas drukować sobie po kilka zdjęć, bo wiem jak to jest z fotkami na dysku. Co papierowa wersja, to papierowa. Zaczęłam też szukać albumów, ale w moim mieście większość sklepów po pandemii zamknęła swoją działalność i znalazłam je tylko w jednym sklepie. Mojemu P. jak to mężczyźnie podobał się jeden, bo czarny męski kolor, a ja szukałam czegoś bardziej kobiecego. Postanowiłam poczekać, bo mam jeszcze jeden sklep na oku, w którym mogą być albumy na zdjęcia. Potem poszliśmy z P. kupić coś na drogę do jedzenia i zobaczyć rozkład jazdy. Niestety wszystko online, nie dowiedziałam się nic. Mój P. uświadomił mnie wtedy, że dziś jest sobota, po fakcie, kiedy zakupiłam już pieczywo. Może jednak nic mu się nie stanie przez jeden dzień. Zrezygnowałam z wyjazdu w niedzielę, bo tu busy jeżdżą głównie w dni szkolne, a w niedzielę był tylko jeden powrotny i to o 17-tej. Nie chciałam ryzykować czy się zabiorę czy będę musiała prosić szwagra by nas odebrał. Jeśli pogoda dopisze, pojedziemy w poniedziałek. 

Na obiad dziś zrobiłam nowe danie, rigatoni al forno z kuchni włoskiej. Szybkie, proste i zostało nawet na jutro. Takie obiady to ja lubię, do tego smaczne. Potem rozmowa z mamą, siostrą która co chwila wysyłała mi fotki ze swojej wycieczki do lasów królowej Elżbiety. 

Zrobiłam też drugi dzień wyzwania na przysiady. Dziś mi lepiej poszło, mimo że było ich o 10 więcej. W nocy skończyłam książkę "Odmęt" i zaczęłam czytać 15 książkę w tym roku. Tym razem wybór padł na "Szeptacza". Coś czuję, że spodoba mi się. Niestety dziś nie miałam za bardzo czasu na czytanie, kilka procent tylko udało mi się podczas zmywania naczyń. Wieczorkiem musiałam się zdrzemnąć bo spałam może 4 godzinki. Jednak to nie był dobry pomysł, bo teraz głowa mi pęka. 

Podsumowanie dnia:

Fotograficznie: wgrałam kolejne 10 zdjęć na Garnek.

Sportowo: zrobiłam drugi dzień wyzwania squat - 30 przysiadów. Wychodziłam też prawie 10 tyś kroków. 

Kulinarnie: zrobiłam nową potrawę z kuchni włoskiej: rigatoni al forno. Wypiłam też czarną kawę bez śmietanki, zdecydowanie czarna smakuje mi bardziej na zimno.

Podróżniczo: sprawdziłam rozkład jazdy do Spaldingu.

Inne: wyrzuciłam kolejne zbędne meile z poczty.

Rozrywka: obejrzałam 1 skecz pt. "Szczepienie" Kabaretu Skeczu Męczących. Słabe, nie zaśmiałam się ani razu.

Duchowo, domowo i rodzinnie - czytałam wspólnie z P. Biblię m.in. o wieży Babel.

Książkowo: zaczęłam czytać 15 książkę w tym roku "Szeptacz" Alexa Northa i przeczytałam 5%.  Za mało, bo planowałam 30% dziennie.

Naukowo: obejrzałam krótki filmik : 5 największych tajemnic Antarktydy.

Hobbystycznie: z braku czasu wrzuciłam tylko funta do skarbonki, gdzie zbieram na maszynę do szycia.

Muzycznie: wysłuchałam 2 utwory Kwiatu jabłoni "Dzień dobry" i "Nie ma czasu". - nagroda złotego Bączka w 2020 r.

Językowo: zrobiłam kilka lekcji w Duolingo z angielskiego z zaimków dzierżawczych i ukończyłam lekcje z tego poziomu.

Filmowo: obejrzałam jeden film krótkometrażowy pt. "The Maker" oraz dwa odcinki serialu "Lupin".

Finansowo: klikałam moją aplikację w telefonie. Nadal brak mi trochę do wypłaty.

Urodowo: tylko prysznic i zielona herbata. Słabo.

Gry komputerowe: grałam trochę w Gardenescape na telefonie. 



piątek, 3 września 2021

Wrześniowy powrót

 Hejka!!!

Dawno mnie tu nie było. Straciłam motywację do pisania bloga, ale mam nadzieję że wrócę. Dla samej siebie, bo czasami lubię wrócić i powspominać co się u mnie działo w poprzednich latach. Pomyślałam, że będę na bieżąco dokumentować swoje codzienne życie, chociaż wiem że nie zawsze na to będę miała czas i chęci. W tej chwili jestem na ponad tygodniowym urlopie, który musiałam wykorzystać do końca września.

Nie będę pisać co się działo kiedy mnie nie było. Wspomnę tylko że pokochałam na nowo książki i sporo w sierpniu nadrobiłam. Byłam też na wycieczce w przepięknym mieście Anglii, a mianowicie w Cambridge. Może parę zdjęć uda mi się któregoś dnia wstawić, bo zakochałam się w architekturze tego miasta. 

Rzeczy złych nie będę pisać, ale trochę też ich się wydarzyło. 

Skupmy się jednak na dniu dzisiejszym. Postanowiłam, że czas skreślać punkty z listy moich marzeń i celów, chociaż nie jest ona jeszcze dokończona. Z każdej zakładki staram się teraz każdego dnia coś wykonywać by zbliżać się do zmniejszania ich ilości. 

1. Książkowo: kończę 14 książkę w tym roku pt. "Odmęt" Jacka Łukawskiego. Zostało mi 15% do końca, nie wiem czy dziś skończę ale jutro na pewno. 

 


 

2. Filmowo - obejrzałam dwa ostatnie odcinki polskiego serialu Rojst. Świetny jest, polecam.

3. Fotograficznie - wgrałam 10 zdjęć z dawnej podróży do Newark na stronę o nazwie Garnek. 

4. Sportowo: zaczęłam dziś wyzwanie z przysiadami. Znalazłam w necie grafikę, ile każdego dnia powinnam ich wykonać. Brak kondycji jednak robi swoje i na razie wykonuję wyzwanie te ciut łatwiejsze a i to już miałam kłopoty by wykonać 20 przysiadów. Póki co jednak pierwszy dzień za mną. Będzie ciężko :P



5.  Kulinarnie: dziś nie bardzo mogłam się spełnić w tej dziedzinie, bo obiad miałam z wczoraj. Nie wychodziłam też nigdzie, więc nie mogłam kupić żadnych składników czy wypróbować jakieś nowości. Znalazłam jednak punkt o winach, a ponieważ mam w domu kilka starych i kurzących się w kącie win, postanowiłam wypróbować jedno z nich i wypiłam lampkę wina Blossom Hill. Makrama, która jest na zdjęciu jest mojej roboty. Ale o tym innym razem.

 


 6. Podróżniczo - niestety nic, ale może na wolnym podjadę gdzieś blisko, o ile pogoda pozwoli.

7. Inne: posprzątałam skrzynki pocztowe i wyrzuciłam do kosza niepotrzebne e-maile.

8. Rozrywka: Obejrzałam z moim P. dobranockę z dzieciństwa: czyli drugi odcinek Bolka i Lolka "Yeti" Bo czemu nie? Czasem warto znów być dzieckiem.

9. Duchowo, domowo, rodzinnie: czytałam wspólnie z moim P. Biblię - o stworzeniu świata, Adamie i Ewie, oraz o potopie i Arce. 

10. Naukowo: Obejrzałam na Youtube film o 10 najpiękniejszych miejscach w USA. Moim marzeniem jest zobaczyć kiedyś Las Vegas i kanion. 


 

11. Hobbystycznie: dawno temu zrobiłam na szydełku wszystkie części do pieska w stylu amigurumi. Zostało mi doszyć łapki, ogonek i zrobić nosek. Dziś wypełniłam watą wszystkie łapki. 

12. Muzycznie: padło na wysłuchanie muzycznej nagrody do Złotego Bączka. Na razie odsłuchuję nagrodę za rok 2020, która przypadła polskiej grupie "Kwiat Jabłoni" (bardzo lubię ten zespół) oraz zagranicznej "Avatar" (nie znam). Przesłuchałam na razie jeden utwór naszych rodaków pt. "Niemożliwe". Spodobał mi się. 

 


 13. Językowo - zrobiłam dwie lekcje w Duolingo z zaimków dzierżawczych.

14. Finansowo: klikałam swoje aplikacje w telefonie, i niedługo będę wypłacać. Zalogowałam się też na stronę councilu by podbić dom, niestety w tym tygodniu nie ma dla nas żadnej oferty.

15. Urodowo: niewiele, wypiłam zieloną herbatę i nałożyłam kwas hialuronowy na twarz i szyję. 

16. Gry komputerowe: trochę pograłam w Garden Escape na telefonie. 

Z rzeczy, których nie ma na liście rozmawiałam dużo z mamą i siostrą przez telefon. W najbliższym czasie, może jutro zamierzam kupić nowy ciśnieniomierz, bo poprzedni zalała bateria. Tylko nie mogę się zdecydować który wybrać, ale na pewno raczej w formie rękawa niż nadgarstkowego. I prawdopodobnie z firmy Omron. 

Wyczesałam też dziś mojego króliczka, bo gubi futerko na potęgę i wszędzie fruwają jego kłaczki. Nie wspominając o tym jak wygląda granatowa wykładzina. 

Nudny dzień, czyli jak co dzień :)



Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia