poniedziałek, 30 września 2019

Nowości kosmetyczne i powrót do szydełkowania

No i mamy koniec września. Zdecydowanie ten czas za szybko leci. Miałam tyle postanowień na ten miesiąc, nie wszystkie udało się wykonać ale jestem i tak zadowolona, że mimo wszystko część rzeczy spełniłam i nie poddałam się prokrastynacji.
Dieta dalej na plus, trochę gorzej z treningami, bo dziś dzień lenia a właściwie godzina snu w nocy, więc nie mam sił myśleć o ćwiczeniach.
Bałam się że dziś w pracy nie wytrzymam 9 godzin na samym jogurcie z granolą i omlecie warzywnym, ale nie było tak źle.
Zdecydowanie jednak śniadania na słono średnio mi smakują, to niedzielne milion razy łechce moje kubki smakowe.


W weekend wypróbowałam też moje nowości kosmetyczne (oprócz kremu do rąk). Bardzo lubię testować nowe produkty, chociaż potem często zapominam, że je mam. Tak jak w przypadku kwasu hialuronowego. Muszę w końcu się jakoś ogarnąć i zrobić sobie w zeszycie rozpiskę kosmetyków, które mam używać na co dzień a które rzadziej. 



1. Odżywka w piance firmy Jantar do włosów przetłuszczających się z wyciągiem z bursztynu i węglem aktywnym. Używałam jej na razie raz, więc nie mogę zbytnio dużo o niej powiedzieć. Na pewno jest bardzo lekka, nie obciąża włosów i na pewno zauważyłam duża poprawę w rozczesywaniu. Zapachu jako takiego nie wyczułam. W necie opinie są raczej dobre i ponoć jest bardzo wydajna, ale jakoś się boję że po paru użyciach szybko się skończy. A jej konsystencja wygląda tak:



2. Bąbelkująca maseczka nawilżająca z Bielendy Cloud Mask Banana Cabana - kupiłam ją głównie dla sprawdzenie tych pojawiających się bąbelków :D i nie zawiodłam się. Piana tworzy się już od momentu posmarowania i zwiększa się z każdą sekundą. Do tego słychać ich tworzenie. Maseczka ma za zadanie nadać cerze promienny wygląd, miękkość i gładkość. Czy był taki efekt? Na pewno skóra była bardziej miękka, ale czy promienna :P Mimo wszystko dla świetnej zabawy polecam ją kupić.


W weekend udało mi się też obejrzeć film na Netflixie "Porwanie Stelli" ale ponieważ to zwykły średniak, więc nawet nie będę sie na jego temat wywodzić. 
Wróciłam również do szydełkowania i postanowiłam jak najszybciej zakończyć zaległe robótki ręczne. Tak więc oto powstały spodenki dla Smerfa, którego od roku szydełkuję :/  (wstyd)




Spróbowałam też nowych egzotycznych owoców, ale o tym już w kolejnym poście.

sobota, 28 września 2019

Clint Eastwood, Atypowy i moje zdrowe śniadania

W końcu weekend. A jutro minie pierwszy tydzień mojej diety i treningów. Póki co 1 kg na minusie.. Przez ostatnie dwa dni nie robiłam zdjęć tego co jem, bo zabrakło czasu. Jedynie śniadania udało mi się udokumentować. To z jarmużem ciut mniej mi smakowało, bo wiadomo to z mango jest słodsze, a więc lepsze w smaku. Oba jednak ładnie się prezentują.




W końcu też skończyłam oglądać serial na Netflixie - Atypowy. Zakochałam się w tym serialu, sama nie wiem dlaczego. Jest zabawny, wzruszający, pouczający a aktorzy idealnie dobrani. Podoba mi się cała rodzinka, nawet mamuśka ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny sezon, bo z tego co czytałam ma być jeszcze w tym roku. 



Obejrzałam też do końca 1 z 1001 filmów, który trzeba zobaczyć przed śmiercią. Mowa o koreańskim filmie The Host: Potwór. Z początku myślałam, kto zrobił taki chłam ale im dalej, tym bardziej mi się podobał. Mimo że trochę komicznie wyglądał ten potwór i aktorzy, to film jednak miał coś w sobie, że nie mogłam oderwać oczu i oglądałam go w napięciu. 


No i ostatni news tego posta. Nareszcie przyszła moja zamówiona na eBayu pocztówka z Clintem Eastwoodem. Musiałam się o nią upomnieć jeszcze raz, bo ktoś nawalił z wysyłką, albo sprzedawca albo poczta. No ale ważne, że dotarła i jest 1 z 1001 pocztówek z wizerunkiem aktora, które mam zamiar zbierać.



środa, 25 września 2019

Dieta i niespodziewany gość na drodze.

Dziś był pierwszy dzień pracy po krótkim urlopie. Do połowy było znośnie, ostatnie 4 godzinki myłam maszyny. Jak niewiele brakowało, bym zginęła śmiercią tragiczną. Na szczęście w ostatnim momencie kolega z pracy spostrzegł, że razem z "kiperem" ściagam na siebie żelazną paletę, która jeszcze chwila i runęłaby w dół prosto na mnie. Nie będę opisywać gdzie pracuję, ale uważam że pewne prace nie powinno się dawać kobietom, i to jeszcze w podeszłym wieku. Nie mówię tu o sobie, bo nie uważam się za jakąś "starą", ale pracują ze mną kobietki blisko 60tki. Niestety praca za granicą na fabryce niestety nie jest lekka, traci się zdrowie i siły. Na dodatek dziś tak boli mnie ta ostroga w pięcie, że nie daje mi chodzić, a nawet siedzieć. Chyba bez lekarza się nie obędzie. 

Dziś też mija mi 3 dzień mojej diety. Udało się znów nie podjadać, a nawet poćwiczyć. Wybrałam dziś trening z Ewą Chodakowską "Sekret", ponieważ na moją bolącą nogę tylko takie ćwiczenia byłam w stanie wykonać. Za to pierwszy raz wykonałam trening w całości. 

Moje menu:
ŚNIADANIE: Orzechowa granola z jogurtem i kiwi.



Granolę zrobiłam sama, z przepisu pochodzącego z bloga "dietetycznie zakręconej". Rozpuszczamy łyżkę masła orzechowego z ksylitolem. Ja ksylitolu nie posiadam, dodałam więc odrobinę cukru i rozpuściłam w mikrofali. Płatki obtaczamy w tym maśle i wkładamy do piekarnika (150stopni)  na 10 minut .


DRUGIE ŚNIADANIE: Kanapka z wędliną i warzywami 
PODWIECZOREK: Pomarańczowy koktajl z bananem

Nie robiłam fotki, bo wzięłam obie potrawy do pracy.

OBIAD: Kurczak z kaszą pęczak i warzywami na patelnię.


Zjadłam połowę, bo byłam najedzona śniadaniem, a obiad jadłam koło 13 z racji tego, że musiałam iść do pracy na 14.

KOLACJA: Dwa jajka na miękko z warzywną kanapką.


Po drodze z pracy spotkaliśmy skaczącego spacerowicza, czyli żabkę. Była dosyć spora i skakała przez jezdnię, więc asekurowaliśmy ją by nic jej się nie stało, aż w końcu mój P. zdecydował się ją wziąć w swoje ręce i zanieść w stronę pobliskiego parku. Mam nadzieję, że nie wróciła się z powrotem na złą drogę. To chyba nasze pierwsze spotkanie w UK z żabą i to takich pokaźnych rozmiarów. 



UPDATE 1001 marzeń:

* Zrobię 1001 nowych koktajli, smoothie: 7/1001 koktajl z banana, pomarańczy, szpinaku, siemienia lnianego i maślanki
* Zrobię 1001 różnych śniadań: 4/1001 domowa granola z jogurtem i kiwi
* Wypić 1001 razy rumianek, kiedy mam kłopoty ze snem: 5/1001
* Wypić 1001 razy miętę 17/1001
* 1001 razy poćwiczę z Chodakowską: 1/1001

wtorek, 24 września 2019

Drugi dzień diety, zachód słońca i blog, który polecam

Dziś drugi dzień trzymania diety. Udało się znów nie podjadać nic słodkiego. Starałam się trzymać ściśle mojej diety, jedynie obiad zmieniłam, bo początkowo miałam zaplanowany inny. Myślę jednak, że aż tak nie był kaloryczny, bo zamieniłam makaron biały na razowy i zjadłam go ciut mniej. Trochę jestem jednak zła na siebie, bo zbyt późno dziś wstałam, wstyd przyznać się o której. Przez to wszystko przesunęło mi się w czasie i dzień zleciał głównie na gotowaniu, zakupach spożywczych i lekkim ogarnianiu kuchni. Jutro wracam do pracy, na zmianę popołudniową, więc niewiele uda mi się zrobić, chyba że wstanę dosyć wcześnie. Jednak znając mnie raczej się to nie wydarzy :D
Co do treningu też nie jestem zadowolona, drugi dzień zawaliłam. Poćwiczyłam ciut więcej niż wczoraj, bo wyszło jakieś pół godziny i to z przerwami na złapanie oddechu. Do tego ostrogi w pięcie dawały się we znaki. Jednak i tak mogę sobie pogratulować, bo w kuchni leży apetyczny sernik, a ja jego nie ruszyłam. W sklepie również odmówiłam kupna ciast, bo akurat były przecenione. 
Moje dzisiejsze menu:

ŚNIADANIE: pasta jajeczna z rzodkiewką i szczypiorkiem


Tym razem nie byłam głodna, może wczoraj to było jednak niewyspanie.

DRUGIE ŚNIADANIE: koktajl korzenny z maślanką, jabłkiem, bananem i szpinakiem


Uwielbiam korzenne zapachy i smaki. Koktajl idealnie wpasowuje się w jesienne klimaty za sprawą zapachu cynamonu, imbiru i goździków. No coś pięknego, możecie mnie zamknąć w szafie z takimi przyprawami i będę szczęśliwa :D Zdjęcie coś nie wyszło mi ostre, no ale aparatem telefonicznym nie zawsze udaje mi się uchwycić ostrość.

OBIAD: makaron z klopsikami w sosie pieczarkowo-porowym


Obiadek bardzo dobry i nieraz jeszcze zrobię. Wszystkie przepisy pochodzą z blogów od WAS
Z podwieczorka zrezygnowałam na rzecz bardziej kalorycznego obiadu.

KOLACJA: sałatka z brokułem i fetą



Zdecydowanie zdjęcia w świetle lampy domowej wychodzą źle i nie umiem ich ładnie obrobić. 

Późne wstanie z łóżka miało dziś jednak swoje plusy. Robiąc wieczorne zakupy moim oczom ukazał się przepiękny zachód słońca. Niebo było tak ognisto pomarańczowe, że aż żal że nie miałam ze sobą aparatu cyfrowego. Uchwyciłam co nieco telefonem komórkowym, i mimo że ciut podrasowałam fotkę niebo miało taki kolor. 






 
Na koniec chciałabym Wam jeszcze pokazać pewien blog, którym zachwycam się od kilku dni. Mimo, że dziewczyna jest bardzo młoda to to, co ona wyczynia ze swoimi fotkami to jakaś magia. Poza tym podoba mi się estetyka bloga, jej styl i jej dojrzałość oraz to jak szybko rozwija się ta osóbka. 
Tak więc zapraszam, zwłaszcza tych którzy interesują się fotografią na bloga:

http://www.adazet.pl/

 UPDATE 1001 marzeń:
Zrobię 1001 nowych potraw, których nie robiłam 5/1001 makaron z klopsikami w sosie pieczarkowo-porowym
* Zrobię 1001 nowych koktajli, smoothie - 6/1001 koktajl korzenny z jabłkiem, bananem i szpinakiem
* Zrobię 1001 różnych sałatek: 4/1001 sałatka z brokułem, fetą, kukurydzą i fasolą czerwoną
* Zrobię 1001 różnych śniadań: 3/1001 pasta jajeczna z rzodkiewką i szczypiorkiem
* Zrobię potrawę z mięsa na 1001 różnych sposobów. 4/1001 makaron z klopsikami w sosie pieczarkowo-porowym
* Obejrzę 1001 zachodów słońca i zrobię piękne zdjęcie. 1/1001
* Wypić 1001 razy rumianek kiedy mam kłopoty ze snem. 4/1001

poniedziałek, 23 września 2019

Pierwszy dzień diety i spacer w deszczu

Czy jest ktoś, kto lubi poniedziałki? Ja nie, no chyba że mam wolne jak dziś. W sumie dzień zleciał bardzo szybko, głównie na kucharzeniu i robieniu nowych przepisów fit. Tak, fit bo od dziś postanowiłam znów zadbać o swoją sylwetkę. Jak obiecałam sobie wcześniej, kończę z wielką ilością słodyczy, siedzeniem non stop na kanapie i objadanie się niezdrowymi kaloriami. Dwa dni wcześniej wyszukałam ile powinnam jeść przy swoim wzroście, mianowicie 164 cm. Moja obecna waga wynosi 71 kg (masakra) a powinna 57 kg. To aż 14 kg do zrzucenia. Chyba taką wagę miałam jeszcze w czasach liceum. Dwa lata temu udało mi się dojść do 65 kg. Jednak to było dwa lata temu, byłam młodsza, zdrowsza, mniej spracowana fizycznie i jeszcze aż tak mi nic nie dolegało jak obecnie. No ale czas zaryzykować, spiąć pośladki i próbować dopiąć swego celu. Nie wiem jak długo wytrzymam przy moim słomianym zapale, zwłaszcza jeśli chodzi o trzymanie się ściśle diety 1800 kcal. Na pewno będę starała się jeść zdrowo i gotować potrawy jak najmniej kaloryczne.
Dziś był pierwszy dzień mojej diety. Udało się wytrwać, chociaż nie powiem czasami chodziłam głodna, a jak głodna to i bez sił. No ale spałam też tylko 3 godzinki, więc ilekroć zawsze jestem niewyspana to ssie mnie w żołądku. Oto moje menu:

ŚNIADANIE: Jajko z warzywnymi kanapkami


Powiem Wam, że smakowo śniadanie ok, ale byłam tak głodna po nim szybko, że czułam się słabo. Być może organizm przyzwyczaił się też do sycących owsianek, a być może to jak pisałam wyżej niedospanie.

II ŚNIADANIE: Koktajl bananowy z masłem orzechowym i szpinakiem



Koktajl bardzo dobry, na pewno jeszcze nieraz go zrobię.
Niestety po nim postanowiłam się zdrzemnąć z godzinkę, z czego z godzinki zrobiły się dwie i obiad zjadłam po 18-tej.

OBIAD: Kurczak z kaszą pęczak po meksykańsku.


Średnio przepadam za takim połączeniem, ale tym razem nawet mi posmakowało. Obiad może nie był bardzo sycący, ale na jakiś czas zaspokoiłam głód.

Po obiedzie około godz 19 postanowiłam się wybrać z moim P. na krótki spacer po centrum mego miasta. Mimo ulewnego deszczu kontynuowaliśmy nasz wypad po okolicy. Przy okazji natrafiliśmy na grupkę ludzi puszczających chińskie lampiony. Niestety po uniesieniu się w górę, od razu się spaliły. 











Po spacerze zjadłam baaardzo późny PODWIECZOREK: serek wiejski z jabłkiem, orzechami włoskimi i cynamonem. Takie potrawy to ja mogę jeść nałogowo i codziennie. Im więcej owoców, orzechów, słodkiego tym lepiej. Może nie wygląda ten serek reprezentatywnie, ale smakował mi całkiem, całkiem.





Po podwieczorku postanowiłam wziąć się za trening. Chciałam ćwiczyć z Agatą Zając, akurat na jej blogu jest 14 dniowe wyzwanie fitnessowe, z dostępną dietą, treningami i kalendarzem, jednak jestem na siebie zła, bo nie dotrwałam do końca. Wytrzymałam 15 minut, bo kręciło mi się w głowie a serce waliło jak oszalałe. Nie wiem czy to brak kondycji, czy brak witamin, a konkretnie żelaza, bo mam go bardzo dużo poniżej normy. A może też i niedposanie. Chwilę też poskakałam na skakance. No ale i tak ważne, że wytrzymałam cały dzień nie podjadając nic słodkiego i trochę ruszyłam tyłek z kanapy. Mam nadzieję, że jutro będzie dużo lepiej.

KOLACJA: sałatka z mozarellą


Ktoś z Was też się odchudza? Albo trenuje? Może macie sprawdzone przepisy na dietę 1800 kcal?

UPDATE 1001 marzeń:
* Zrobię 1001 nowych potraw, których nie robiłam. 4/1001 kurczak z kaszą pęczak po meksykańsku
* Zrobię 1001 nowych koktajli, smoothie. - 5/1001 koktajl bananowy z masłem orzechowym
* Zrobię 1001 różnych sałatek. 3/1001 sałatka z rukolą, pestkami dyni, mozarellą, oliwkami i pomidorem
* Zrobię 1001 różnych śniadań. - 2/1001 jajko z kanapkami warzywnymi (pomidor, sałata, szczypiorek, oregano)
* Zrobię potrawę z mięsa na 1001 różnych sposobów- 3/1001 kurczak po meksykańsku (z papryką, cebulą, kukurydzą, czerwoną fasolą i pomidorami w puszce)
* Wypić 1001 razy rumianek kiedy mam kłopoty ze snem. 3/1001
* 1001 razy pójdę na spacer min 30 minut.- 5/1001
* Pójdę na spacer w ulewnym deszczu - spełnione

niedziela, 22 września 2019

Rodzinne, niedzielne popołudnie - angielskie burgery i big lody

Nie wiem jak w Polsce, ale w UK dziś było prawdziwe lato i upał. Mimo, że trochę padało było bardzo gorąco, ja już naszykowana na jesień ubrałam kurtkę i sweter a tu zaskoczenie. Tak jak pisałam post wcześniej dzisiaj postanowiłam zaprosić moją siostrę z mężem na wspólne spędzenie czasu w restauracji. Planu co do wyboru miejsca nie mieliśmy konkretnego, szwagier zaproponował więc restaurację Marston's. Sporo miejsca, elegancki, przytulny klimat, dębowe stoły i krzesła oraz bardzo angielskie, tradycyjne jedzenie. Nie przepadam za typową angielską kuchnią, więc postanowiliśmy zamówić burgery z wołowiną o nazwie Cowboy, pizzę pepperoni dla  naszej małej, ja zamówiłam lody o nazwie Chocolate Indulgence Sundae oraz kawę. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to tak ogromna porcja i dostanę lody w wielkim pucharze, z którego mogłyby się najeść spokojnie 3 osoby. Na szczęście z pomocą przyszedł mój P. bo chyba bym tego nie zjadła sama. Zapłaciłam nawet niewiele, za dwa burgery (w tym jeden XL), pizzę, lody, dwie cole i 3 kawy rachunek wyniósł 38,60 funta. Cena więc nie zwaliła mnie z nóg, a wieczór spędziliśmy przynajmniej rodzinnie i w miłej atmosferze. Zdjęć niewiele zrobiłam, bo wyglądałam niezbyt wyjściowo, no i głupio mi było tak przy wszystkich fotografować wystrój kawiarni. Może jeszcze kiedyś to nadrobię bo zdecydowanie takie spotkania rodzinne należy częściej powtarzać. 








The Cowboy Classic Burger - beef burger with bacon and Monterey Jack cheese, served with chips, coleslaw and a salsa dip


 Chocolate Indulgence Sundae (V) Chocolate and vanilla flavoured ice creams and chocolate sauce, all layered underneath squirty cream, more chocolate sauce, crumbled chocolate pieces and finished with a Cadbury® Flake!


UPDATE 1001 Marzeń
* Odwiedzę 1001 restauracji lub kawiarni - 1/1001 Marston's
* Spróbuję wszystkich rodzajów kaw typu latte - 1/1001 Mocha coffee
* Pójdę 1001 razy na kawę do kawiarni. 1/1001 Marston's
* Pójdę 1001 razy na co innego niż kawa do knajpki. - 1/1001 lody Chocolate Indulgence Sundae
* Będę zawsze w dobrych relacjach z siostrą i bratem - zdecydowanie 1/1001 dni
* Zaproszę siostrę z rodziną na kawę lub wino. - marzenie spełnione, Marston's
* Kupię siostrze 1001 drobiazgów. - perfumy Sabaya

środa, 18 września 2019

Moje nowe zdobycze do kolekcji

Nareszcie połowa tygodnia za mną. Aby do piątku i 4 dni wolnego. W niedzielę zaprosiłam po raz pierwszy siostrę z mężem do kawiarni, pora zacieśnić trochę więzy rodzinne, bo ostatnio kiepsko z tym. Czy spotkanie dojdzie do skutku, czas pokaże. Przy okazji zamówiłam malutkie perfumy dla siostry, więc mam nadzieję, że mile ją zaskoczę i spędzimy fajnie ten czas wspólnie. W poniedziałek za to mam wizytę z agencji mieszkaniowej, więc nici z wyjazdu do pobliskiej miejscowości.

Dzisiaj przyszły do mnie dwa zamówienia z eBay, a mianowicie kamienie ametystu i zakładka do książki Harry Potter. Od niedawna kolekcjonuję magnesy, zakładki i wszystko co się wiąże z książkami, kamienie i monety. Niedługo powinna jeszcze przyjść moneta z Chin, ale możliwe że jeszcze dwa tygodnie poczekam. Jedno zamówienie do tej pory do mnie nie doszło, więc czeka mnie batalia ze sprzedawcą.



Nie spodziewałam się takiej ilości kamieni w przesyłce, więc tym byłam mile zaskoczona. Jednak ich wygląd odbiega od tego co było na zdjęciu, więc tu się trochę rozczarowałam. Do zdjęcia umyłam je lekko wodą, dlatego są tak błyszczące i ładnie wyglądają. Cena 1,99 funta


Zakładka z Harrym Potterem jest dokładnie taka, jak myślałam i nie odbiega niczym od zdjęcia na profilu sprzedawcy. No i czy nie jest słodki ten Harry? Cena 1,35 funta

Mam nadzieję, że kolekcja moja będzie się powiększać, chociaż staram się nie szaleć finansowo i pozwalam sobie na zakup tylko raz w miesiącu.
Jak Wam się podobają moje zdobycze? Może sami coś kolekcjonujecie?

poniedziałek, 16 września 2019

Dylematy wrześniowe i nowe zakupy.

I połowa września już za nami. Działam wg swoich planów, ale dziś znów naszła mnie myśl, że wszystko co robię, jest jakieś jałowe, mało ważne. Marzy mi się wiele rzeczy, ale nie wiem jak to ugryźć. Bo powiedzmy sobie szczerze, że czytanie książek czy oglądanie filmów do mego celu mnie nie przybliży. To jest tylko przyjemność dla ducha, chwilowe oderwanie od rzeczywistości, ale to mi chleba nie da. Wrześniowe dni spędzałam głównie na nadrabianiu zaległości czytelniczych i filmowych, wszystko fajnie, ale....ale gdzie jest czas na naukę ważnych rzeczy, na angielski który powinien być moim priorytetem. Niby sobie powtarzam, że jeszcze przede mną druga połowa i zdążę zrobić wszystko z mojej listy celów na ten miesiąc. Wiem, że jednak się oszukuję i tak nie będzie, bo doba ma tylko 24h i specjalnie dla mnie się nie wydłuży. Zaczęłam się również zastanawiać nad tym, ile jem, co jem i doszłam do strasznych wniosków. Nigdy nie będę szczupła, jeżeli zjadam 15 cukierków dziennie i nieważne, że jeden ma tylko 12 kalorii. Mam dosyć udawania, że jestem fit bo dwa razy w tygodniu jem zdrowe obiady. Podjęłam więc decyzję, że w tym tygodniu opracowuję plan mojego żywienia, biorę się ostro za treningi i nie ma że boli, że jestem zmęczona. Tak samo z angielskim, książki, filmy odstawiam na bok a biorę się za naukę języka. W każdy weekend godzina dziennie z angielskim obowiązkowo musi być. Plus każda dłuższa,wolna chwila na tygodniu. Jeżeli w przyszłości chcę zmienić pracę i miejsce zamieszkania w UK, muszę w końcu coś zacząć robić w tym kierunku. Ok pomarudziłam sobie, a teraz pokażę Wam moje nowe zdobycze pierwszej połowy września.

KOSMETYCZNIE:





HOBBY:




MODA:




Pomalowałam też włosy, ale zdjęcie jest kiepskie jakościowo i nie oddaje prawdziwego koloru. Nie śmiejcie się też, że mam krzywo podcięte włosy. Zwłaszcza na fotce z prawej strony. Sama podcinałam, więc jest jak jest :P


sobota, 7 września 2019

Spacer w angielskim parku

Hej Kochani
Hello September, a właściwie chciałoby się rzec witaj jesieni. Tak, tak pomału kończą się upały, przynajmniej w Anglii. Robi się coraz chłodniej, już bez sweterka na ulicę raczej nie da się wyjść, a okna w domu zostawić otwartego na oścież. Niedługo zacznie się wyciąganie ciepłych bluz, kocy, picie ogromnej ilości gorącej herbaty, palenie świeczek, oglądanie filmów i czytanie książek w ciepłym łóżeczku. No ale powiedzcie, kto nie lubi takiego klimatu, tego nastroju ciut nostalgicznego i melancholijnego. Oby tylko nie złapała nas jesienna depresja i przeziębienie.. 

Co u mnie?
Póki nie zrobiło się jeszcze przeraźliwie zimno postanowiłam z moim P. wykorzystać ładną pogodę i wybrać się na spacer do parku. A że mam niedaleko do niego i uwielbiam tam chodzić, więc nie zastanawiałam się długo nad decyzją, czy iść na spacer czy siedzieć w domu. Parki w Anglii są bardzo zadbane, przestrzenne, człowiek tam może naprawdę się zrelaksować, poczuć wolność, nasycić oczy przyrodą i pięknymi widokami. Nasz park jest ogromny, a droga wzdłuż rzeki ciągnie się wiele kilometrów. Nic tylko wyciągać rower i jechać daleko przed siebie. My niestety nie mamy rowerów, więc zostają nam tylko spacery. Tym razem przeszliśmy się tylko dookoła dla relaksu, ale dwa lata temu przeszliśmy kilkanaście kilometrów, docierając do różnych ciekawych miejsc, w tym gospodarstwa z sarnami. 
A tak oto wyglądał nasz ostatni weekend:











Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia