No i mamy koniec września. Zdecydowanie ten czas za szybko leci. Miałam tyle postanowień na ten miesiąc, nie wszystkie udało się wykonać ale jestem i tak zadowolona, że mimo wszystko część rzeczy spełniłam i nie poddałam się prokrastynacji.
Dieta dalej na plus, trochę gorzej z treningami, bo dziś dzień lenia a właściwie godzina snu w nocy, więc nie mam sił myśleć o ćwiczeniach.
Bałam się że dziś w pracy nie wytrzymam 9 godzin na samym jogurcie z granolą i omlecie warzywnym, ale nie było tak źle.
Zdecydowanie jednak śniadania na słono średnio mi smakują, to niedzielne milion razy łechce moje kubki smakowe.
W weekend wypróbowałam też moje nowości kosmetyczne (oprócz kremu do rąk). Bardzo lubię testować nowe produkty, chociaż potem często zapominam, że je mam. Tak jak w przypadku kwasu hialuronowego. Muszę w końcu się jakoś ogarnąć i zrobić sobie w zeszycie rozpiskę kosmetyków, które mam używać na co dzień a które rzadziej.
1. Odżywka w piance firmy Jantar do włosów przetłuszczających się z wyciągiem z bursztynu i węglem aktywnym. Używałam jej na razie raz, więc nie mogę zbytnio dużo o niej powiedzieć. Na pewno jest bardzo lekka, nie obciąża włosów i na pewno zauważyłam duża poprawę w rozczesywaniu. Zapachu jako takiego nie wyczułam. W necie opinie są raczej dobre i ponoć jest bardzo wydajna, ale jakoś się boję że po paru użyciach szybko się skończy. A jej konsystencja wygląda tak:
2. Bąbelkująca maseczka nawilżająca z Bielendy Cloud Mask Banana Cabana - kupiłam ją głównie dla sprawdzenie tych pojawiających się bąbelków :D i nie zawiodłam się. Piana tworzy się już od momentu posmarowania i zwiększa się z każdą sekundą. Do tego słychać ich tworzenie. Maseczka ma za zadanie nadać cerze promienny wygląd, miękkość i gładkość. Czy był taki efekt? Na pewno skóra była bardziej miękka, ale czy promienna :P Mimo wszystko dla świetnej zabawy polecam ją kupić.
W weekend udało mi się też obejrzeć film na Netflixie "Porwanie Stelli" ale ponieważ to zwykły średniak, więc nawet nie będę sie na jego temat wywodzić.
Wróciłam również do szydełkowania i postanowiłam jak najszybciej zakończyć zaległe robótki ręczne. Tak więc oto powstały spodenki dla Smerfa, którego od roku szydełkuję :/ (wstyd)
Spróbowałam też nowych egzotycznych owoców, ale o tym już w kolejnym poście.