piątek, 22 lutego 2019

Życie jest ciężkie, ale każdego dnia idzie dalej.

No i znów to samo. Obiecanki cacanki, a głupiemu radość. Miałam pisać regularnie posty, a wyszło jak zawsze. No cóż, taka jestem, leniwa i mam słomiany zapał. Potrafię się głośno do tego przyznać. Myślę, że to się nie zmieni w najbliższym czasie, bo wiem na ile mnie stać i wiem, że zmęczenie pracą fizyczną raczej do działania mnie nie zachęci tylko do odsypiania nieprzespanych nocek. 
Wczoraj przejrzałam swojego starego bloga, którego prowadziłam w 2013 roku i zrobiło mi się smutno. Mimo że prowadziłam go ponad rok, moje cele i priorytety wciąż pozostają te same. Jednym słowem od 2013 roku nie zmieniłam się nic. Miło było jednak poczytać swoje stare posty i zatęsknić za moją "starą ja". Niby zrobiło mi się przykro czytając swoje stare przemyślenia, ale z drugiej strony dostałam małego kopa motywacyjnego. Chciałabym znów wrócić do prowadzenia bloga w postaci pamiętnika, bo nawet jeśli nikt nie będzie tego czytał, wiem że za parę lat fajnie jest wrócić do swoich starych wpisów i pośmiać się czy popłakać. Ostatnio mam problem z doborem słów i sklecenia poprawnie zdania. Stary blog pokazał mi, że kiedyś mój styl pisania nie był taki zły, nawet miałam kilku czytelników. Jednak po kilku latach moja głowa nie pracuje już tak jak kiedyś, mój mózg nie potrafi się  już tak skupić, wzrok już nie jest ten sam co wcześniej (swoją drogą chyba powinnam się już w końcu wybrać do okulisty). Mimo to zaryzykuję i postaram się pisać na miarę swoich możliwości jak najbardziej regularnie.
Dzisiaj czeka mnie jeszcze praca na nocnej zmianie i mycie maszyn a potem wracanie w środku nocy przez centrum miasta. Jak ja tego nie lubię, zwłaszcza że tu gdzie mieszkam nie jest bezpiecznie. No ale co zrobić, muszę pracować by żyć. Mam nadzieję, że ktoś mnie podwiezie albo że będę wracać z koleżanką. Zawsze jeszcze zostaje mój P., który wyjdzie po mnie, gdybym miała wracać samotnie. 
Ogólnie jestem też zła na siebie, bo znów siedziałam do 6 rano (a miałam wolne i mogłam iść spać normalnie) a potem spałam do godziny 17.00. Rozumiecie? Do 17.00!!! Z każdym tygodniem śpię coraz dłużej. Wcześniej potrafiłam po nocce wstać o 11.00 rano, potem 13.00.....a teraz 17!!!! To musi się zmienić. Wprawdzie obejrzałam całkiem fajny film "Gorzka siedemnastka" (polecam) i przeczytałam 50 stron książki, ale cóż z tego, kiedy teraz głowę mam tak ciężką i jedyne o czym marzę to znów iść spać zamiast do pracy. Jutro sobota i znów odsypianie, ale mam nadzieję, że zwlokę się z łóżka chociaż o 14.00. 
Teraz kończę pić kawę i lecę pod prysznic, bo za godzinę muszę niestety już wyjść. Ehh, ciężkie jest życie na emigracji. Chociaż w Polsce też nie było łatwo.
Tak więc do następnego posta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia