niedziela, 25 listopada 2018

Weekend i nie tylko

Jest mi dzisiaj jakoś tak smutno i refleksyjnie. Przypominam sobie stare czasy, rodzinę, moje miasto z dzieciństwa. Czuję się tak jakoś staro i bezużytecznie. Brak mi sił na wszystko, brak zdrowia itd. A tak chciałabym coś jeszcze w życiu osiągnąć, pomóc innym w szczęściu. Co robić, co robić. Przede wszystkim od czego zacząć, jak zacząć i w jakiej dziedzinie coś zmienić, by żyło nam się wszystkim lepiej. Przed sobą widzę na razie pustkę, brak perspektyw na zmiany przez najbliższe lata, wegetację....nie chcę tak żyć. Mówię stop. Do końca roku muszę coś wymyślić i zacząć działać. Dni umykają mi w tempie światła a życia coraz mniej. Tak nie może być, że będę żyła od niedzieli do niedzieli, byleby jakoś przeżyć. Nie zasługuję na to. Wiem, że jestem kowalem własnego losu, ale to nie jest tak do końca. Czasami człowiek potrzebuje pomocy, wskazówki co ma dalej ze sobą robić. Przede mną jeszcze może długie lata i szkoda marnować dni i żyć tylko tym co jest teraz. Muszę jakoś określić swe priorytety i każdego dnia zbliżać się do celu. Bo zwariuję. Tak, dobrze czytacie...zwariuję, skisnę i będę zła na siebie. Jeszcze raz mówię memu dotychczasowemu życiu stop. Obiecuję Wam, że jeszcze będą ze mnie ludzie. 

A co poza tym? Miałam pisać przynajmniej co dwa dni co działo się u mnie, ale gdzieś zabrakło czasu i sił. Byłam tak zmęczona pracą i brakiem snu, że o blogu nawet nie myślałam. Nie chciało mi się dosłownie nic, tylko leżeć i odpoczywać. Troszeczkę działałam w kuchni i pichciłam, ale kulturalnie i hobbystycznie nie zrobiłam nic. 
Przyszła do mnie w końcu spóźniona zakładka do książki. Już się bałam że zaginęła po drodze, ale jest, dotarła do mnie w końcu jako jedna z pierwszych zakładek do książki. Może nie jest to jakaś rewelacja, ale ma symbolizować to, że 2019 rok będzie rokiem czytelniczym i że w końcu może uda mi się przeczytać 52 książki w roku.



W weekend z racji tego, że miałam więcej czasu pichciłam trochę w kuchni. W sobotę zrobiłam nową potrawę mięsną czyli schab w sosie keczupowo- śmietanowym oraz sałatkę z pekinki, pora, papryki i kukurydzy, zaś w niedzielę naleśniki w kratkę z musem jabłkowym i czekodżemem śliwkowym.




Obydwa obiady mi smakowały i na pewno zrobię je jeszcze nieraz. Lubię przeglądać przepisy w internecie i potem samemu próbować je gotować, sprawia mi to ogromną frajdę, a jeszcze jak wyjdzie i zasmakuje tym bardziej jestem dumna z siebie. Muszę tylko w końcu założyć jakiś przepiśnik na to i posegregować sobie wszystkie przepisy, by potem ich nie szukać za długo. 

Wracając jeszcze do kuchni wypróbowałam nowy smak miętowej czekolady na gorąco z firmy Options. Kupiłam na razie jedną saszetkę, bo w sklepie była tylko ostatnia, ale na pewno jeszcze nieraz ją wypiję a nawet poszukam w słoiczku, bo wiem że są też w większych opakowaniach. Zdjęcie czekolady dałam na moje nowe konto na Instagramie, czyli mietowy_kokos.



Te białe kuleczki, przypominające trochę ciasteczka Ferrero, kupiłam w europejskim sklepie za grosze, bo tylko 0,69 pensów. Mojemu M. zasmakowały bardzo, mi tak średnio, ale jak na tą cenę było warto. Bardzo też ładnie były zapakowane i nie wyglądały na tanie ciasteczka.



I ostatnia rzecz, którą od wczoraj testuję jest mięta z cytryną z firmy Herbapol. Do takiej herbatki nie trzeba mnie przekonywać, bo kocham zapach mięty. Jestem miętowym ćpunem. Wącham mokre torebki po herbacie i upajam się wydobywającym zapachem. Nie wiem, czy ktoś też jeszcze tak ma, ale ja mogłabym otaczać się tym aromatem 24h, pracować w herbaciarni, aptece itd, bo uwielbiam wszelkie ziołowe zapachy. Najchętniej to bym piła taką herbatkę przy każdej nadarzającej się okazji, ale co za dużo to niezdrowo, chociaż pisząc tego posta, mam chęć zaparzyć sobie jeszcze raz miętę. 



Muzycznie odkryłam też nowy utwór Iwana Torrenta. Dziwi mnie to, że tak mało znana jest jego muzyka, bo nie odbiega mistrzostwem od Hansa Zimmera, którego również bardzo lubię słuchać. 
Utwór nosi nazwę "Afterlife". Można tam usłyszeć wspaniały głos Celicy Soldream, której niestety nie znam i gdyby nie Iwan Torrent, pewnie bym nigdy nie usłyszała. Posłuchajcie sami, jeśli lubicie tego rodzaju muzykę to gorąco polecam. Link poniżej



Afterlife

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia